Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Filmy z homoseksualizmem w tle
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 20:08, 04 Wrz 2010    Temat postu:

W zasadzie nie wiem, czy powinnam pisać o tym filmie akurat w tym temacie, bo chodzi o bardzo wiele spraw, nie tylko o homoseksualizm, ale niechaj będzie.

Początek lat 90-tych, wojna na Bałkanach. Wojna najkoszmarniejsza z koszmarnych, bo domowa - gdy człowiek z jednej wioski dochodzi do wniosku, że człowiek z drugiej wioski jest zły, bo chodzi do meczetu a nie do cerkwi. I najlepiej go zamordować, żeby więcej nie chodził.
A w tym młynie para przedziwna, muzułmanin-wiolonczelista i poniekąd-zmilitaryzowany Serb, który usiłuje swojego przyjaciela uratować przed śmiercią. I przebiera go w kobiece ciuchy...

Mówię o niezwykłym, NAPRAWDĘ niezwykłym filmie, czyli o Go West. Zrobił na mnie duże wrażenie.
Wojna, trochę wątków etno, do tego niezwykłe relacje i przedziwne typy osobowe. Troszkę nierealny klimat, piękna muzyka i tragikomedia, która zawsze w ostateczności jest bardziej tragiczna, niż komiczna.

Mam słabość do bałkańskiego kina. Tak jakoś... no po prostu i już.
I uwielbiam tragikomedie.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 20:12, 04 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:53, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Włochy 2010, Reżyseria: Ferzan Ozpetek

MINE VAGANTI

Świeże mięsko. Z opisów zapowiada się na tragikomedię z naciskiem na drugi człon nazwy. I trochę rodzinnych klimatów - dobrych i złych. Ktoś widział, ktoś był, czy to obejrzenia warte?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 18:07, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Aaaaaaa! Ozpetek nowy, Ozpetek! Już od pewnego czasu ostrzę sobie na niego ząbki. Problem w tym, że nie ma napisów. To znaczy polskich na pewno, angielskich - nie wiem, będę musiała sprawdzić.
Cholernie mi zależy na obejrzeniu tego filmu.


A tak w ogóle, to dzisiaj w tv na Ale Kino puszczali Saturno Contro (pod idiotycznie spolszczonym tytułem Pod dobrą gwiazdą.
Może inne filmy Ozpeteka też w końcu zaczną puszczać?
Chciałoby się, ech.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 18:07, 05 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:55, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Zaczynam się w tym roku uczyć włoskiego, MWAHAHAAHAHA. Ekhm. Tak. *udaje, że jej nie ma*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 21:41, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Człowiek, który pokochał Yngvego

Kino skandynawskie.
Jak sobie wyobraziłam tę fabułę w wersji amerykańskiej, to się przeraziłam - ło boruu, zrobiliby z tego koszmarek na kółkach! A Norwegowie nakręcili perełkę. Cudownie odświeżającą, niegłupią i emocjonalnie prawdziwą. W dodatku wątek przyjaźni, takiej no wiecie, przyjaźni-przyjaźni, autentycznej choć bez wielkich słów, jest tutaj chyba bardziej ruszający od wątku slashowego.
Relacje między bohaterami totalnie mnie kupiły. Chciałabym umieć pisać takie rzeczy, no doprawdy.

Polecam!

(Norwegia, koniec lat 80-tych, młodzież szukająca swojego miejsca na świecie. Pewien zespół rockowy, trójka przyjaciół, tajemniczy chłopak trochę z innego świata. Śmiesznostki, życie szare i kolorowe, potem dramatyczny węzeł i smutek, bo wszystko się kiedyś kończy... żeby ustąpić miejsca czemuś nowemu.)


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 13:17, 27 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:20, 12 Wrz 2010    Temat postu:

A wiecie, że 2 część "Koszmaru z ulicy Wiązów" przez krytyków filmowych jest uważana za slashową? Konkretnie, tłumione przez głównego bohatera nieuświadomione skłonności slashowe.

Jak przeczytałam te analizy westchnęłam z ulgą. Trafiłam w sedno, nie-nie widziałam slashu tam gdzie go nie ma Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 23:43, 05 Sty 2011    Temat postu:

Ha, znowu mnie wzięło na slash. Intensywnie. A Ori niechaj się boi, bo jak tylko stanę na nogi po chorobie, to jej to wszystko poprzegrywam i udręczę płytami przy pomocy Poczty Polskiej!
Jestem w końcu zuem, prawda? Należy się mnie bać Wink

No to tak, zacznijmy od tych filmów, które oglądałam dzisiaj.

Ander , produkcja hiszpańska. Tło - baskijska wioska (jeny, jak oni cudownie MÓWIĄ, jestem ostatnio strasznie uwrażliwiona na obce języki)

Film opowiada, jakby to ująć... zacytuję może jednego z bohaterów... o dwóch pedałach i kurwie. Ekhm Wink Dosłownie. I żeby było ciekawiej, najbardziej ujęła mnie ta ostatnia. Otóż niejaki Ander, który ma gospodarstwo rolne i pracuje jeszcze w fabryce, łamie nogę i trzeba zatrudnić kogoś do pomocy. Kumpel poleca mu młodego Peruwiańczyka. Można się chyba domyślić, co z tego wyniknie, prawda? Ale nic nie dzieje się tak po prostu, bo weźmy pod uwagę, że to małe, wiejskie społeczeństwo, do odmiennej orientacji nikt się tu nie przyznaje. Sąsiedzi patrzą sobie w okna. Opinia sąsiadów jest bardzo ważna. Więc Ander stanie przed naprawdę ciężkim wyborem - i nie powiem, jaką decyzję ostatecznie podejmie...
A pani lekkich obyczajów? Cóż. Mąż ją zostawił, musiała jakoś utrzymać siebie i dziecko. Jej los splecie się nierozerwalnie z losem Andera.

Film bardzo, ale to bardzo nieśpieszny. Niektórzy lubują się w takich, inni mniej, więc ostrzegam. Dużo przepysznych epizodów, pojedynczych scenek, które zapadają w pamięć. Ciekawe postacie epizodyczna (matka Andera na przykład). Jest w tym filmie coś, co mnie urzeka, chociaż nie powiedziałabym, że to jakieś wielkie dzieło sztuki. Ale mimo to cieszę się, że obejrzałam, o.

A druga rzecz, z którą się dzisiaj zapoznałam, to sławetna, izraelska Antarctica z 2008 roku. Ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego akurat w Izraelu kręcą tyle filmów z wątkami homo?
Ha.
Uwielbiam izraelskie klimaty, tutaj też co-nie-co odnalazłam, specyficzne podejście do rzeczywistości, specyficzni bohaterowie i specyficzne kino. Ale akurat "Antarctica" została chyba trochę przegięta i wyszło z niej krzywe zwierciadło. Podobało mi się parę wątków, ucieszyło zakończenie, ale generalnie TO NIE JEST MOJA ULUBIONA, SERCEŁAMIĄCA "BAŃKA MYDLANA". Bo ja chyba właśnie po to sięgnęłam po ten film, żeby odnaleźć w nim coś z "Bańki", a to był bardzo niedobry pomysł. Powinnam dać sobie spokój z porównywaniem.

O czym?
Perypetie młodych gejów i lesbijek w Tel Awiwie. Tak napisali na filmwebie i nie wiem, co mogłabym więcej napisać na ten temat. I żeby nie było, od rozmaitych problemów aż się w tym filmie kłębi, nie chodzi wyłącznie o seks. Tyle, że trochę to wszystko wieje banałem. Podszytym groteską.
Co nie zmienia faktu, że ogląda się bardzo przyjemnie.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Śro 23:44, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 0:03, 06 Sty 2011    Temat postu: !

No to ciąg dalszy.
Coś, co mnie rozwaliło i urzekło staroświeckością, brytyjskością i generalną uroczością. Od tytułu poczynawszy, na ogólnym klimacie skończywszy.

Moja piękna pralnia , film, który urodził się w tym samym roku, co i ja, w 1985 Smile

(Daniel Day-Lewis, mru, mru, MRU! Czy ja już mówiłam, że cholernie lubię tego pana?)

Pakistańska mniejszość w Londynie. Chłopak, wieczny optymista, który zaczyna "karierę" zawodową w warsztacie samochodowym swojego wuja - a potem staje się właścicielem pralni, którą musi doprowadzić do stanu używalności. Z pomocą swojego, odnalezionego po latach, kumpla z czasów dawnych, byłego neonazisty zresztą. Aktualnie ulicznika.
Chłopcy pakują się w nie lada tarapaty...

Komedia, trochę groteska (wyczuwam tu odpryski klimatu "Mechnicznej Pomarańczy"), trochę dramat, generalnie się uśmiałam i wzruszyłam, a archaiczność kręcenia rozwaliła mnie na śmierć. No doprawdy, dawno nie widziałam czegoś tak prześlicznego. Serio-serio.

Miasto bez granic (produkcja hiszpańsko-argentyńska) to, natomiast, zupełnie inna para kaloszy. Przez chwilę pomyślałam nawet: o kurde, to jest lepsze od "Okien" Ozpeteka, Ozpetek to cholerny plagiator, ale nie, to nie tak, w "Oknach" było jednak więcej treści. Za to tutaj - niesamowity klimat i rodzinne zawikłania.

Nestor rodu jest umierający, trafia do szpitala. W dodatku z jego psychiką chyba nie wszystko w porządku - węszy spiski i bardzo chce, by człowiek, o którym nikt nie słyszał, nie wsiadł do pewnego pociągu.
Do Paryża zjeżdża cała rodzina, chcą być przy chorym. Wśród nich jest (jak się domyślam) jego najmłodszy syn, astrofizyk - to on stopniowo, krok po kroku, będzie odkrywać tajemnice przeszłości swojego ojca.
Czy zdoła mu pomóc? Wyzwoli z klatki własnego umysłu, własnych wspomnień? Czy zatrzyma tego "kogoś", kto nie powinien wsiąść do pociągu?

Powiem szczerze, że ten film po prostu rozbił mnie na kawałki.

Ech, na starość coraz łatwiej się wzruszam...


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Czw 0:05, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 21:27, 10 Sty 2011    Temat postu:

El Mar, hiszpańskie, dość bardziej traumatyczne, o ile ktoś nie popada w ogólną znieczulicę. Jak ja teraz.

Nic mnie bardziej nie wkurza od samo-się-udręczania religijnego, od jakiejś mrocznej, pokręconej, masochistycznej wiary.
Tak, dobrze zgadujecie, w "El Mar" ten wątek jest bardzo istotny. Dodajcie do tego wspomnienia z wojny hiszpańskiej, spartolone dzieciństwo, równie spartoloną, z lekka mafijną młodość plus sanatorium dla gruźlików, której wygląda jak dekoracja z horroru.
I dwóch chłopaków, którzy robią wszystko, by spartolić sobie życie jeszcze bardziej.

(aż się nóż w kieszeni otwiera)

Jeden - pokręcony fanatyk religijny, drugi - równie pokręcony, drobny gangsterek i utrzymanek bossa. Znają się z dzieciństwa, razem byli świadkami... pewnego wydarzenia; oni i dziewczyna, która teraz jest zakonnicą i opiekuje się chorymi w sanatorium. Cała trójka nie potrafi uciec od przeszłości.

Mroczny film, jak cholera mroczny, irytujący, miejscami brzydki jak diabli. Wkurwiający. Już sama przestrzeń szpitala robi wodę z mózgu. Właściwie sama nie wiem, co o nim myślę, chyba utrafiłam z oglądaniem w zły moment - albo działa z opóźnionym zapłonem. Się okaże.

Hiszpańskie kino ma wiele twarzy, chyba zaczynam się bać.


Tan Lines ma, natomiast, klimat radykalnie odmienny, lubieżnie ocierający się o surrealizm. Już dawno miałam chrapkę na ten film, he he, szczególnie, jak zobaczyłam plastikową Maryjkę gadającą z portretem papieża. I parę innych kfjatków. Ale żeby nie było - to nie jest komedia (na filmwebie piszą, że melodramat, o boru), ja bym się nie odważyła nazwać tego komedią. To jest po prostu DZIWNE, a jednocześnie ma w sobie bardzo, bardzo dużo jakiejś takiej, bo ja wiem, wiarygodności.
Znaczy - człowiek wierzy w to, co widzi, chociaż może nie powinien.

Surferzy, muzyka, młodzież, Australia, plastikowa Maryjka, dość nietypowe-eee-herbatki, wyrodny brat gej, powracający do domu, pierwsze zauroczenie, fajne sceny erotyczne, dziwne dialogi i generalna angstująca schiza, która kończy się... ha ha. No dobra. Nic nie mówię.
Naprawdę się cieszę, że nie robili tego Amerykanie, ekhm.
Bo dzięki temu ostało się trochę naćpanego klimatu, bez zbędnego kiczu. Pierniczyć to wszystko, dobrze mi się to oglądało, więcej grzechów nie pamiętam, żadnego nie żałuję, ejmen.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 21:42, 10 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 18:41, 11 Sty 2011    Temat postu:

Na wstępie oświadczam, że Ori jest zuem i powinno się jej zabronić. Nienawidzę francuskich filmów, nienawidzę ich jak cholera, a i tak bez przerwy je oglądam. Moja nienawiść zaprawiona jest jakąś niezdrową fascynacją I W OGÓLE nie mogę się oderwać od TEGO DIABELNEGO MUSICALU. Francuskiego. Oto moja klęska!

Film zwie się Les Chansons D'amour (Piosenki o miłości) i ciągle mi chodzi po głowie - przez piosenki, niech je szlag trafi, i przez ogólną atmosferę.
Jakiś idiota, ba, jest ich chyba nawet więcej, stwierdził, że to fluff, ale zaprawdę powiadam wam, pomyliły mu się konwencje. I jest idiotą... tak, ale o tym już pisałam.
Bo mnie ten film mocno zasmucił. Opowiada o człowieku, który wraca do życia po śmierci kogoś bliskiego - i sama nie wiem, co jest w tym gorsze, pierwsze załamania, czy późniejszy proces brania się w garść. Najbardziej przeraża mnie to, że to w ogóle możliwe, że można się pozbierać... to znaczy jasne, to naturalny proces, czas leczy rany i tak dalej, ale...
Nawet hepi end wcale nie jest dla mnie hepi endem, ale ja dziwna jestem. I w ogóle. Wszystko przez to może, że byłam świadkiem podobnej "drogi ozdrowieńczej" i chyba nie potrafię być obiektywna.

Niezależnie od tego, co bredzę, film jest po prostu ładny. Muzycznie urokliwy. Naprawdę. I zawiera w sobie Louisa Garrela, którego polubiłam w "Marzycielach".

(że nie wspomnę o wątku slashowym)


OJEJKU JAK JA DAWNO NIE OGLĄDAŁAM MUSICALU - przestawienie się trochę mi zajęło, ale potem było mi z tą musicalowością bardzo, ale to bardzo przyjemnie. W słodko-gorzko-nie-fluffowy sposób.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
premin
wilczek kremowy



Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:12, 31 Sty 2011    Temat postu:

Ostatnio oglądałem "simple men" .Polecam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 0:39, 01 Lut 2011    Temat postu:

Hekate napisał:
I zawiera w sobie Louisa Garrela, którego polubiłam w "Marzycielach".


Lubi to.

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 18:18, 01 Lut 2011    Temat postu:

Hehe, fejsbuk ci szkodzi Wink

/nic nie mówi, bo na gg ma ikonkę z Garrelem/

/ekhm/

A tak w ogóle, obejrzałam niedawno film, który zawiera: slash, wielokąty emocjonalne, drugą wojnę światową i, rzecz oczywista, wszechogarniający angst.
Nie muszę chyba dodawać, że film jest francuski?
Un amour a taire
Mój masochizm sięgnął wyżyn, nie umiem chyba oglądać filmów, które kończą się dobrze.
W każdym razie - film interesujący, bolący, miejscami malarski.
Pomijając fakt, że akurat slash interesował mnie tu najmniej, o wiele ciekawsza wydała mi się relacja braterska. I ten drugi, absolutnie nieslashowy brat. Khem, khem.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Wto 18:19, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 20:59, 05 Lut 2011    Temat postu:

Ja oglądałam Amphetamine ostatnio, w ramach od stresowania się. Nie umiem mówić o filmach, ale...ten mnie sieknął,
Generalnie mamy chłopaka, który twierdzi że jest hetero, ma niewiele z życia + umierającą matkę i jest uzależniony od amfetaminy. I mamy drugiego, który ma zasadniczo wszystko - dobrą pracę, wykształcenie, etc. I on hetero nie jest, ten pierwszy też jak później się okazuje nie, a wszystko w "slicznej" scenerii Chin. Bolało. Bo to, co działo sie na filmie ma szanse dziać się in real. I nikt z tym nic nie robi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Nie 17:43, 06 Lut 2011    Temat postu:

Hm... zapowiada się ciekawie, Mer. Chyba mam nawet ochotę obejrzeć...

Ja oglądałam ostatnio Śniadanie ze Scotem. Urocza komedia obyczajowa (tak bym to określiła) o dwóch mężczyznach, Samie i Ericu, ukrywających swój związek i orientację seksualną, którzy niespodziewanie muszą zaopiekować się synem byłej dziewczyny brata Sama (uff!), który jest (przynajmniej jeśli chodzi o zachowanie i sposób bycia) gejem tak sztandarowym, że bardziej się już nie da Wink

Niezobowiązujące, lekkie i przeurocze Smile Polecam jako film na relaksacyjne popołudnie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin