Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Filmy z homoseksualizmem w tle
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:59, 06 Lut 2011    Temat postu:

Tak, Kira, popieram. To był taki uroczy film! *łezka*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 18:36, 06 Lut 2011    Temat postu:

Kira posiadam i mogę nawet wrzucić ci na jakiś serwer~~ nawet napisy polskie się dopałętały. Just tell if ya want.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 14:04, 07 Lut 2011    Temat postu:

Ha, zaskoczę was, oglądałam ostatnio film z homoseksualizmem w tle Very Happy A mianowicie "Śniadanie na Plutonie", ale nie całe, bo mi zabrakło czasu. Mam jednak zamiar dokończyć, bo film jest świetny. Gra aktorska, fabuła, wszystko mi się strasznie spodobało, a szczególnie podział całości na rozdziały. Mimo wszystko, bardzo często nie mogłam powstrzymać głupawego uśmieszku rozbawienia. Z jakiegoś powodu mam problem z ustaleniem, czy film miał być lekko zabawny, czy nie zrozumiałam jego dramatycznej wymowy. Mam nadzieję, że to pierwsze Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 17:37, 08 Lut 2011    Temat postu:

W tym momencie mnie zabiłaś Nat, bo ja Plutona nie oglądałam. Ciekawa jestem...
aha, tam coś o transwestytach jest? Bo o trans nie oglądałam raczej niczego. Chyba. I to dziwne, kurde, Pluton kojarzy mi się z klasyczną klasyką, a to przecie 2005 rok...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:30, 08 Lut 2011    Temat postu:

Ja nie dałam rady obejrzeć Śniadania na Plutonie, w sumie nie pamiętam już dlaczego.
(Mam problem z Cillianem Murphym. Ładne to stworzenie, ale chyba nic poza tym nie umiem w nim zobaczyć. Zatrzymuję się na twarzy.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Wto 21:10, 08 Lut 2011    Temat postu:

O, to jak się da, to ja pięknie proszę, Mer. Muszę w końcu uzupełnić moją wiedzę filmową, bo póki co taki ze mnie znawca jak z koziej dupy trąba Cool
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:24, 08 Lut 2011    Temat postu:

Oglądałam "Śniadanie na Plutonie" w ramach cyklu emitowanego przez ale!kino. To był właśnie cykl w rodzaju "filmów z homoseksualizmem w tle" i jak na stację przy stało, trzymał poziom. Puszczali do tego jeszcze "Godziny", "C.R.A.Z.Y" i cośtam cośtam.

I fajne to było, podobało mi się, jak pamiętam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 21:22, 14 Mar 2011    Temat postu:

Niektóre filmy są po prostu magiczne, oglądacz wchłania czystą magię, napawa się poezją, kolorami i relacjami. Coś niesamowitego i trudnego do sprecyzowania. Jeden z takich filmów obejrzałam wczoraj, zarywając nockę, przez co dzisiaj czuję się jak Zwłoki. Ale cóż - nie żałuję, warto było.

Chodzi o L'Homme de sa vie

To... to jest coś, co zawsze chciałam napisać, ale jestem za głupia i za mało subtelna. Fascynacja drugim człowiekiem - CZŁOWIEKIEM, nie płcią; gdzie nie chodzi o seks, bo ważniejsze są drobiazgi, rozmowy, ulotności, porozumienie, magia chwili, odkrywanie kogoś i się_odkrywanie przed kimś, kto staje się bliski. Tak. Miłość (nie znoszę tego słowa) to coś, co trudno zwerbalizować, co składa się z wielu, pozornie ze sobą nie związanych, elementów, i właśnie tak ten film odczytuję. Nie jako slash-slash, no wiecie, bo relacja między bohaterami rozwija się na całkiem innym poziomie.

Skrót fabularny:
Frederic spędza wakacje z żoną, synkiem, przyjaciółmi i krewnymi w przepięknej, wiejskiej okolicy. Pozornie sielsko-anielska atmosfera... nie, właściwie jest dobrze, po prostu udany urlop - dni lepsze przeplatają się z tymi troszkę gorszymi.
I wtedy na horyzoncie pojawia się sąsiad, ekscentryczny Hugo.
Między mężczyznami nawiązuje się... "coś".
Właśnie o tym: o narodzinach tego "czegoś" i ciągu dalszym opowiada L'Homme de sa vie. Naprawdę warto się skusić! Emocjonalna perełka.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Śro 22:29, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Śro 19:13, 23 Mar 2011    Temat postu:

Przewrotnie wybrałam temat, który najmniej odwiedzam, chociaż film pasuje też do trzech innych Wink
Oglądałam 3:10 do Yumy, nową wersję z 2007, z Balem i Crowem. I Benem Fosterem :3 Ten ostatni od kilkunastu dni jest moją nową aktorską obsesją. Na razie oglądałam "Yumę" i "30 dni mroku" (trzymajcie się od tego drugiego z daleka, co za szajs).
Anyway, bardzo absorbuje mnie temat homoseksualizmu bohatera granego przez Fostera: Charliego Prince'a. W zasadzie jest tylko kilka hintów, że sukinsyn nr 1 woli chłopców, i zwróciłam na to uwagę dopiero po jakimś artykule na ten temat. Strasznie mnie to frapuje: wyraz twarzy, ruchy, ton jego wypowiedzi. Analiza analiza analiza! Dużo. Doszłam do wniosku, że Foster/Prince ma po prostu coś w ułożeniu ust, jakąś łagodność w powiekach. I to prawda, coś w kołyszącym ruchu bioder, w hardingowych gestach rąk. Nie mogę stwierdzić, czy w innych filmach tak jest, bo niewiele oglądałam. Ale jednocześnie, będąc sukinsynem nr 1 i skończonym bydlakiem, jest świetny, stanowczy, paskudny wewnętrznie, ale taki złowrogo słoneczny na zewnątrz. Osobiście nie wydaje mi się, żeby Charlie Prince był homo, to tylko jedna z dopuszczalnych interpretacji, ale z jakiegoś powodu ta opcja całkowicie pochłonęła mojego wewnętrznego obserwatora. O matkoooo. Mam obsesję analizowania tej postaci. No ale nie mogę się powstrzymać!!!

A co do aktora, to ma świetne oczy, gra oczami. Jestem pełna podziwu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 17:18, 14 Kwi 2011    Temat postu:

Idę sobie ci ja ulicą Szeroką i cóż widzą moje piękne oczy? Plakat. A na nim napis: peruwiańskie Brokeback Mountain.
???
Wielki znak zapytania w oczach: trudno powiedzieć, czy bardziej zainteresowało mnie to, że peruwiańskie, czy to, że jak Brokeback Mountain, w każdym razie po powrocie do domu od razu Ściągnęłam.
I obejrzałam.
I to nie jest Brokeback Mountain, zapewniam, a nazywa się Pod prąd (Contracorriente).
Kowbojów tu nie uświadczycie, za to rybaków i owszem tak - film ma potencjał, ale cholera, nie bardzo mi się podoba to, co reżyser z tego potencjału wyciągnął. Opowiastki o duchach mnie irytują. Banały też. A obejrzałam już tyle filmów z homoseksualizmem w tle, że trzeba naprawdę czegoś na miarę "L'Homme de sa vie", żeby mnie zadziwić i zauroczyć. Sorri, "Pod prąd" aż takie znowu słabe nie jest, zawiera w sobie parę dobrych momentów, ale koniec końców - jest jednym, wielkim rozczarowaniem.
Cóż, tak też czasami bywa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:07, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Na taki beznadziejny film trafiłam. Meksykański 2006, "Broken sky" Trwa prawie 2 i pół godziny; wytrzymałam pół godziny i jestem święta.

Co w tym złego? Eufemistycznie piszą ludzie, że to poetyckie, a to jest takie nudne, lepiej 10 razy obejrzeć "Bubble". Nic się nie dzieje, zero akcji, zero inwencji, zero duszy. Miało aspiracje ale zostało w koszu z napisem "nieudanay eksperyment reżysera"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:19, 25 Kwi 2011    Temat postu:

Hehe, Noeś, to już wiem, czego mam nie oglądać! A gdzieś mi się już w moich wędrówkach chomikowych to Broken Sky pojawiało, więc dobrze, że ostrzegasz.

W święta poodkrywałam parę ciekawych rzeczy, z których "Wiszący ogród" (z muzyką irlandzką w tle) był zdecydowanie najciekawszy. A w każdym razie najbardziej klimatyczny, metaforyczny i nie do końca realistyczny, ekhm. Różnie interpretowalny, a w dodatku z całą masą interesujących postaci - i gmatwaniną relacji (rodzina, o której mowa w filmie, jest... interesująca, o tak, malutka patologijka w irlandzkie oprawie).
O czym? Główny bohater wraca po latach do rodzinnego gniazda na wesele siostry. Uciekł stamtąd w okolicznościach dość nieciekawych, więc powrót nie należy do łatwych - Willy musi rozprawić się z przeszłości, zakopać trupy, odkopać dobre wspomnienia, i całkowicie przy tym nie zwariować. Czy mu się uda?
Rzecz naprawdę godna polecenia, pozytywnie mnie zadziwiła (a plakat jest śliczny).


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 19:35, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:58, 25 Kwi 2011    Temat postu:

Shelter to doskonały poprawiacz humoru. Serio. Człowiek od czasu do czasu potrzebuje hepi endów - przyznaję, szczerzyłam się do ekranu jak głupia, he he, chociaż (a może właśnie dlatego), że to kolejna wersja bajki o Kopciuszku.
Zach ma generalnie niefajnie: opiekuje się chorym ojcem, pomaga siostrze w wychowywaniu syna, studia musiał rzucić, żeby zarobić trochę grosza. Z dziewczyną niezbyt mu się układa, najlepszy kumpel wyjechał z miasta, nikt nie rozumie jego malarskich pasji. Ale on, rzecz jasna, dzielnie to wszystko znosi, czasem tylko wymyka się, żeby pobazgrać na ścianach tudzież popływać na desce. Pewnego razu natyka się na brata swojego kumpla, scenarzystę z zawodu, który powrócił był do domu rodzinnego, żeby leczyć tam złamane serce. I wtedy dynia zamienia się w karocę, myszy w konie i tak dalej, ekhm ekhm /niecny chichot/
Trochę się nabijam, to fakt, ale ten film naprawdę jest przeuroczy. Jeden z lepszym w swojej odmianie slashu inicjacyjno-comingoutowego - przynajmniej z tych, które widziałam.
Smile

W Grande école ZDECYDOWANIE powinien grać Louis Garrel... eee...
No właśnie.
Francuskie filmy.
Francuskie filmy są specyficzne, narkotyczne i wkurwiające - ten nie odbiega od normy. Mamy tu grę w pożądanie, czy może raczej grę pożądaniem, która bardzo szybko wymyka się spod kontroli i szybuje w bardzo niebezpiecznym kierunku.
W mistrza gry bawi się studentka literaturoznawstawa, świetna (niestety)obserwatorka, która proponuje swojemu przyjacielowi pewien, niezbyt "poprawny politycznie", układ.
Uczestnicy gry: przyszły genialny finansista z dobrej rodziny (aktor jest całkiem, całkiem, ale Louis Garrel... STOP, zaczynam być monotematyczna) oraz bystry przedstawiciel klasy średniej, który ma szanse na społeczny awans (ale w głębi duszy wolałby studiować coś humanistycznego i nie przejmować się ambicjami rodziców). Nieoczekiwanie pojawia się jeszcze jeden element, czwarty gracz, czyli pełen uroku i energii robotnik arabskiego pochodzenia...
Panie i panowie, przedstawienie czas zacząć! Wink

Film miejscami mocno teatralny, ale mnie się nawet podobał. Chociaż, jak wiecie, nie cierpię francuskich filmów (tak, tak, jaaaasne).

Segunda piel /Podwójna osobowość/ mnie, tak dla odmiany, nieco znudziła, chociaż miała dobre momenty. Ale generalnie banał w odmianie latino. Jak sam tytuł wskazuje - opowieść o mężczyźnie, który prowadzi podwójne życie, ma żonę, która nie wie o kochanku, i kochanka, który nie ma pojęcia o żonie. Kłamstwa wchodzą w krew, w urojone życie zaczyna się wierzyć.
Dla mnie film wyszedł zbyt histerycznie i mało wiarygodnie. Chociaż miło było znowu powgapiać się w Javiera Bardema...


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Wto 21:14, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 23:48, 08 Cze 2011    Temat postu:

(W gruncie rzeczy Oi! Warning to mocny i naprawdę niegłupi film. O skinheadach. Niemiecki. Czarno-biały. A przy tym tak dziwny, że... przepraszam, ale mój musk właśnie sobie poszedł i nie zamierza wrócić.)

Skin plus skin plus punkowiec-połykacz ognia.

[...]

No comments.

Okazuje się, że nawet moja wyobraźnia miewa czasem granice...

Łiiii! Wink


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Śro 23:49, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 12:47, 11 Cze 2011    Temat postu:

(dobijcie mnie, chyba przeginam z tymi filmami)
(tak, tak, robi się coraz Dziwniej)

Po skinach i punktach zrobiłam malutki przeskok do neonazistów. Tym razem obejrzałam film duński, całkiem nowszejszy, zawierający w dodatku Thure Lindharda, którego niektórzy pewnie pamiętają z "Miłości w myślach" (grał Kucharza, he he) tudzież z wojennego filmu "Flammen and Citronen". Dobry aktor o, khe khe, niebanalnej urodzie Wink Bardzo niebanalnej. Ale ja nic nie mówię, bo mam słabość do urokliwych brzydali (patrz Majchrzak) Wink

Broderskab (Braterstwo)

Środowisko neonazistów. Werbunek. Do organizacji trafia były wojskowy na życiowym zakręcie, bystry bardzo - od razu zwraca uwagę przełożonych. Przede wszystkim dlatego, że nie zgadza z wiadomą ideologią i umie zwerbalizować swoje wątpliwości. A jednak w końcu przyłącza się do "bractwa" - i trafia pod "opiekę" innego neonazisty, który ma go we wszystko wprowadzić. Mężczyźni nie pałają do siebie sympatią, delikatnie mówiąc.
Do czasu...

Wrażenia?
Miejscami robi się mocno melodramatycznie, co mnie wkurza. Poza tym myślałam, że końcówka będzie inna, spodziewałam się... a cholera wie, czego się spodziewałam. Początek ciekawszy od końca. Ale sam pomysł dobry, tematyka, aktorstwo. Film na przyzwoitym, skandynawskim poziomie.


(A tak w ogóle, mam też słabość do imienia Lars ^^ Język duński brzmi przecudnie (chociaż wolę flamandzki), a z motywem "zazdrosnego brata" spotykam się już któryś raz z kolei. Chociaż akurat w "Braterstwie" nie jest on AŻ TAK interesujący jak np. w "Un Amour a taire")


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 12:55, 11 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin