Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton- Natalia Lupin
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Czw 16:04, 05 Kwi 2007    Temat postu: Fikaton- Natalia Lupin

Fikaton im. Króliczych Uszu

Dzień pierwszy

Tytuł: Żongler
Fandom "Atramentowe serce" Kornelii Funke
Występują: Smolipaluch, Resa, Basta, Gwin Smile
Spoilery: nie
Prompt: Naturalność to bardzo trudna do utrzymania poza

Słońce pali w pochylony kark, na skórze pojawiają się drobne kropelki potu. Plecy bolą, trzeba się wyprostować choć na chwilę. Otrzeć brudne ręce w fioletowy fartuch. Palce pachną ostro nacią pietruszki i zruszoną glebą. Porusza nimi i patrzy na zniszczoną skórę; kiedy ostatnio była biała i gładka? Chyba jeszcze w domu, tak dawno temu.
Znów przestały pracować, patrzą na żonglera jak zaczarowane. Jeden z tych... wroniarzy stoi na warcie, ale przysypia. Możnaby mu ukraść buty, nawet by się nie zorientował. Kuna tańczy na murze przy jego ramieniu, obwąchując nieufnie rękaw czarnej kurtki. Boi się.
Piłeczki wirują w powietrzy, połyskują, cicho świergoczą do swego właściciela. Chwyta je i znów podrzuca, nie zwraca na nie uwagi. Patrzy na zaciekawione dziewczyny i kobiety, stojące nieopodal. Cmoka na kunę. Zerka na strażnika. Zajmuje się wszystkim, tylko nie przeskakującymi w jego rękach kulkami. Słońce prześwietla jego uszy na różowo.
Dostrzega ją, gdy idzie w stronę muru i szybko zeskakuje, chwytając piłeczki nieuważnym ruchem. Kuna jednym skokiem ląduje na jego ramieniu.
- Dzień dobry, Reso!- mówi wesoło, czochrając łeb zwierzątka, które prycha z niezadowoleniem. Potrząsa głową i też się uśmiecha. Kiwa na pozostałe pracownice, aby wróciły do swych zajęć. Wodzi płynnie dłonią w powietrzu, patrząc na niego.
- Tak! Przyjdę wieczorem, nauczysz mnie więcej. Czytanie jest jak magia!- śmieje się, patrząc na strażnika, któremu głowa opada na piersi. Za domami rozlega się szczekanie, skrzypi furtka do ogrodu. Po chwili Smolipaluch balansuje nad głowani pracujących, stąpając po rozgrzanych cegłach ostrożnie jak linoskoczek. Resa wie, że udaje; doskonale utrzymuje równowagę. Psy podbiegają i próbują wspiąć się na mur, merdając ogonami. Nie dosięgają, więc żongler siada w kucki i robi do nich miny, nie patrząc na Resę. Wyciąga rękę i uderza palcami po zimnych psich nosach, niecierpliwie wyciągających się w jego stronę. Kobieta cicho cofa się, już nie porozmawiają- pomiędzy grządki wchodzi Basta.
- Do nogi, wszarze! Znowu się łasicie do przeklętego brudasa?!
Smolipaluch prostuje się i macha do niego, szczerząc zęby. Resa tłumi śmiech i zasłania dłonią usta. Pochyla się do ziemi i zanurza dłonie w zielonych liściach, wciąż obserwując dwóch mężczyzn. Potężny Basta czyści nóż o poły koszuli, podczas gdy Smolipaluch prowokacyjnie kiwa się na piętach, przytrzymując w ramionach Gwina. Wcale się nie boi, oczy błyszczą mu złośliwie. Wreszcie olbrzym nie wytrzymuje i każe mu się wynosić do diabła. Smolipaluch przez chwilę jeszcze zostaje, podrzucając w wolnej dłoni piłeczkę. Na pożegnanie rzuca nią w Bastę i zeskakuje na drugą stronę muru, słuchając, jak rozgniewany nożownik wrzeszczy na strażnika.
Siada na trawie, opierając plecy o chłodne tutaj cegły. Przyciska dłonie do piersi, serce jeszcze się tłucze ze strachu, a mięśnie ma jak z waty. Gwin stroszy futro. Niedobrze, gdy Basta znajduje się bliżej niż trzy metry od ciebie. Śmierć jest wtedy tylko kwestią czasu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 17:30, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Fandomu nie znam ni w ząb, ale...

O Natalie, to przecie absolutna perełka stylistyczna! Chwalę. Mam nadzieję, że komentarz lapidarny powie więcej, niż zaepitetyzowana epistoła Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:37, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Bardzo ciężko mi ocenić, bo fandomu nie znam w ogóle i tu to stanowi pewien problem.
Ładnie stylistycznie, ale jak dla mnie... powiedzmy... za duże nagromadzenie wyrazów. Dużo opisów.
Ciężko mi oceniać, bo naprawdę fandomu 0 znajomość u mnie Sad Ostatni akapit mnie jakoś tak poruszył. Dobrze zakończone. O.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Pią 0:05, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Nie czytałam żadnego z tworów Kornelii Funke, ale nieodmiennie u mnie wywołuje napad śmiechu imię i nazwisko tej pani. Autentycznie nie jestem w stranie tego wytłumaczyć.

Bardzo smaczny tekścik! Bardzo-bardzo bardzo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 9:41, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Ahahaha. Ogromnie mi miło, że się podoba.

Zapomniałam dodać jednej rzeczy, która może się przydać w czytaniu. Resa jest niemową. Rozmawia dłońmi i pisząc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 14:48, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Tytuł: ***
Fandom: Titan A.E.
Występują: Korso, Cale, Drejowie.
Spoilery: nie, chyba że ktoś nie oglądał filmu do końca
Prompt: Nigdy nie wchodź do Ciemnego Lasu, mój przyjacielu- powiedział Szczur Szymon.- Tam jest strasznie.

Może kilka słów wyjaśnień, bo chyba znów nikt tego nie zna.
Ziemia nie istnieje- została wysadzona w powietrze przez rasę Drejów jakieś 20 lat temu. Teraz chcą zniszczyć także Tytana- statek ukryty w przestrzeni kosmicznej, zawierający wzorce genetyczne istot z Ziemi. Mieli go ocalić Cale, Korso, Preed i reszta załogi. Korso to kapitan, który zdradził. Preed jest Obcym wchodzącym w skład załogi, który też zdradził, ale bez wiedzy kapitana. Obaj mieli mieć zagwarantowane życie, a Preed dodatkowo bogactwo. Cale to swojego rodzaju Wybraniec, który odnalazł Tytana- to ostatnie życzenie jego ojca, który zginął, ratując statek.



- Statek za życie.
- Uczciwa propozycja. A co z dzieciakami?
- Zabieramy. Śmierć. Cała załoga.
Chwila wahania.
- Zgoda?
- Tak.

* * *

Trudno jest myśleć, kiedy wisi się na jednej ręce nad bezdenną przepaścią pełną migoczących lampek. I kabel, na którym dyndasz, zaczyna trzeszczeć. No i ręka boli coraz bardziej. A już zdecydowanie nie jest to czas na wyrzuty sumienia.
Z góry dobiegały krzyki i szamotanina- z kim mogli walczyć? Preed już nie żył, załatwił go zrzucając ze schodów: kręgosłup trzasnął jak patyczek. On sam, Korso, w chwilę później spadł z mostka kapitańskiego; akurat tam, gdzie nie było czego się uchwycić. Sprawiedliwe- a jednak Cale złapał go w ostatniej chwili. Tak samo postąpiłby pewnie jego ojciec.
Odetchnął głęboko i bardzo ostrożnie wyciągnął rękę w stronę sąsiedniego kabla.
Żeby tylko nie był pod napięciem.
Okej. Czysty. Ostrożnymi ruchami przeniósł ciężar ciała na drugą rękę, mając nadzieję, że pęk drutów w powłoce z tworzywa wytrzyma jego ciężar. Powoli rozhuśtał się i po kilku sekundach wisiał na stalowej krawędzi chodnika. Krótko obcięte panokcie drapały gładką powierzchnię, wydając paskudny odgłos. Z westchnieniem ulgi ukląkł na platformie, dając odpocząć mięśniom.
Tym razem było naprawdę blisko. Co dalej? Cale. Co z dzieciakiem?
Stanął na nogi i zadarł głowę, szukając na chodnikach pod kopułą znajomych sylwetek.
- Gdzie znowu polazłeś? Czemu krzyczeliście?- wymamrotał z namysłem. Szybkim krokiem ruszył w stronę stalowych schodków, wiodących na wyższe poziomy.
- Idioci. Walka nic nie da. Zdobędą ten cholerny statek bez względu na to, czy wam się to podoba, czy nie.
Przechodząc obok bezwładnego ciała Preeda zawahał się na moment i trącił stopą łapę humanoida. Kaczy pysk* zamarł w wyrazie pogardy i kpiny.
- Pech, mój stary.
Zaraz jednak poczuł wątpliwości. Zawarł z Drejami taką samą umowę jak on- widać tamci działali na dwa fronty.
Po co? Nie ufali nam, to jasne. Chcieli nas potem załatwić.
Zaczął biec w stronę kokpitu strzelniczego, jednak znów się zatrzymał.
- Totalny bezsens- niski głos mężczyzny odbił się od niezliczonych szafek wbudowanych w ściany Tytana i poszybował w górę, zniekształcając się z każdą sekundą. Potrząsnął głową, wykrzywiając usta.
Zaraz cały ten cyrk i tak wyleci w powietrze.
Z oddalonego kokpitu dobiegło wycie wskaźników i przestraszone krzyki ludzi i Obcych. Dla nich miał wyjść z roli egoistycznego zdrajcy? Za daleko zaszedł. Im dalej w las tym gorzej.
Mógł nie zaczynać tych kombinacji, niepewnych układów.
Tylko życie byłoby krótsze.
Nagle z trzewi statku dobiegł go urywany zgrzyt metalu, przestawianych bloków energetycznych i gigantycznych złączy. Chodnik zatrząsł się w posadach. Na moment zapadła cisza, która zmroziła go do kości. Trafili ich? Dzwięk powtórzył się, tym razem bogatszy w jęk torturowanych urządzeń. Jeszcze raz. Jeszcze.
- Cale!- krzyknął, rzucając się biegiem po schodach. Nie wiedział, co chce zrobić, ale na pewno tego tak nie zostawi.
- Co wy do cholery robicie?
Tak jak by to była jakaś różnica.
Wycie złączy, tym razem z zewnątrz. Niewyraźny, elektroniczny głos kobiety z alarmowego głośnika w kokpicie nad jego głową.
Brak połaczenia.
Po co im połączenie?!
Chcą transformować pociski Drejów na impulsy do działa.
Szaleństwo. Dokładnie w stylu Cale'a.
Zapasowe kombinezony były tam, gdzie zostawił je ojciec Cale'a przed dwudziestu laty, w stalowych skrzyniach na końcu platformy. Wyciągnięcie jednego było kwestią chwili. Z trudem pozapinał wszytkie klamry, ale udało się. Kask. Buty. Szczelne? Chyba tak.
Blokada śluzy chodziła ciężko, ale działała- jedna wajcha, druga, pokrętło. Zimna przestrzeń, pełna malutkich okruchów gwiazd, z prawej błękitna poświata- krążownik Drejów. Z łatwością zrobił krok do przodu; przyciąganie Tytana nie działało na zewnątrz i mógł swobodnie unosić się nad metalową powierzchnią. Zatrzasnął za sobą drzwi śluzy i bezbłędnie skierował się w stronę gigantycznych metalowych części, przypominających stawy kolanowe.
Na tyle to mnie chyba stać.


* Proszę nie zdawać się na skojarzenia. Ja naprawdę nic nie mialam na myśli Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 15:59, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Znów nie znam fandomu. Co prawda coś mi się kojarzy, ale wszystkie filmy s-f kojarzą mi się ze Star Trekiem i Giwezdnymi Wojnami, więc to normalne.
I oczywiście kaczy pysk też mi się kojarzy Razz

Rozumiem trochę tego całego Korso, choć chyba lepiej dociera do mnie ideologia, wspomniana, szlachetnego i szalonego Cale'a. Ale jak widać zdrajca też ma jakieś wyrzuty, to dobrze.
Nie wiem, czy tekst mi się podoba. Większych błędów nie zauważyłam, poza tym że namiętnie zapominałaś spacji przed myślnikiem i gdzieś zgubiłaś ogonek w 'ę'. Myślę, że spodobałoby mi się, gdyby nie fakt, że science fiction nie trawię, w żadnej formie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:07, 06 Kwi 2007    Temat postu:

A ja tam science-fiction nawet lubię. W końcu od tego zaczynałam moją znajomość z jakąkolwiek fiction (nie licząc bajek Andersena i Grimmów).
Bardzo mi się podoba narracja. Myśli, a zarazem coś się ciągle dzieje. Akcja, akcja Wink
Nie znam fandomu, ale dzięki wyjaśnieniom lepiej się czytało. Wręcz przyjemnie.
Podoba mi się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 16:42, 06 Kwi 2007    Temat postu:

I ja przepadam za s-f, przynajmniej czasami i szczególnie za powieściami w gatunku Dicka (psychodelik maks).
Cholernie mi się podoba postać kapitana, ciekawa jestem, bo za dużo, to się o nim nie dowiedziałam w tej miniaturze. Trzeba by się fandomem zainteresować, oj tak, uwielbiam takie niejednoznaczne postacie.

Opowiadanie bardzo dobre, zresztą co ja mówię? Przecież to Natalie nasza pisała, a to porządna firma jest Wink
Ha!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pią 19:30, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Ja znam oba wandomy, nie wpowiem w pierwszym przypadku pomogło mi to bardzo. Gdybym nic nie wiedziała o Smoplipaluchu zrozumienie go byłoby o wiele bardziej skomplikowane. Jeśli chodzi o sam tekst to jest świetny. Na początku nieco dziwiliłam sie troche takiemu przedstawieniu Smoliego Wink Ale po tem wszytsko siewyjaśniło. Cud, miód, orzeszki.
A drugi tekst jest taki prawdziwy. Wszytsko jest ze sobą bardzo dobrze zgrane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 13:40, 07 Kwi 2007    Temat postu:

Tytuł: Stołój się u nas
Fandom: "Zadziwiający Maurycy i jego tresowane szczury" Terry'ego Pratchett'a.
Występują: Maurycy. I jeśli ktoś pamięta, jak się nazywał szczur zjedzony przez Maurycego, to także on.
Spoilery: nie
Prompt: [link widoczny dla zalogowanych]


Kot siedział w bramie, z pozornym znudzeniem wpatrując się w romantycznie falujące zboże i ptaki unoszące się nad nim na skrzydłach bryzy wiejącej znad rzeki. Czarne futro połyskiwało w ostrym letnim słońcu.
W rzeczywistości krajobraz wcale nie był tak idylliczny, jakby się zdawało. Za roziskrzonym polem toczyła swe wody granatowo-bura, nieprzyjazna wszelakiemu życiu Ankh, a za plecami kota, za murem z jasnych kamieni, znajdowało się wysypisko śmieci. Za nim zaś z kolei widniały gigantyczne ściany Uniwersytetu, tworząc szaleńczo porozrzucane gmachy i wieżyczki.
Zielone oczy Kota uważnie śledziły każde drgnienie traw przed jego łapami, ale bezskutecznie. Krajobraz nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie da się go zjeść. Koty nie patrzą w niebo. Wreszcie kilka metrów dalej, już pomiędzy łodygami zboża, mignął różowy ogon myszy. Kot stał się na ułamek sekundy czarną błyskawicą, złożoną z mięśni i idealnie wyważonego ciała. Zwierzę wściekle zaszarpało pazurami ziemię w miejscu, gdzie zniknął gryzoń, jednak bez efektu. Strzepnęło więc ogonem i powolnym krokiem odeszło w cień bramy. Słońce świeciło za mocno, a czarne futro nagrzewa się zbyt szybko.
Po drugiej stronie muru, na stercie opakowań po magicznych kociołkach i pilniczkach do paznokci, siedział dobrze wypasiony Szczur i wodził wzrokiem po literach na najbliższym kartonie. Po chwili potrząsnął głową z dezaprobatą i wygryzł dziurę w słowie "niezastąpione", najwyraźniej w celu obrażenia producenta. Zrobił kilka kroków w bok i przyglądał się swemu dziełu z lekko przekrzywioną głową.
Zielone oczy sledziły go z napięciem.
Gryzoń przeskoczył na sąsiednie pudełko i zanucił "Mały gliniany dzbanek". Nie dane mu było dojść do końca pierwszej zwrotki, gdy jego grzbiet przygwoździły do ziemi stalowe pazury Kota.
- Nie!- krzyknął Szczur i zaszamotał się rozpaczliwie w śmiertelnym uścisku. To tylko pogorszyło sprawę, bo ostrza przebiły delikatną skórę i kilka kropel krwi upadło na ulotkę z napisem: "Stołój się w Ankh-Morpork! Tylko u nas!". Szczur zawył.
- Zostaw mnie! Ja móóówię! Zostaw! To boooliiii!...
Kolejny okrzyk rozpłynął się we wściekłym warczeniu głodnego napastnika. Ogon Kota bił gwałtownie po bokach. Po chwili śmietnisko znów pogrążyło się w ciszy. Nieopatrzna mucha szamotała się w pułapce lepkiej purpurowej kałuży.
Kot wrócił na swoje stanowisko w bramie i rozłożył się w plamie jasnego słońca, którego promień wpadal przez puste miejsce po cegle. Zboże falowało, przywołując mu na myśl jasne włosy żony piekarza, która wystawiała mu co niedzielę miseczkę mleka. Dlaczego właściwie to robiła? Czy spodziewała się za to kociej wdzięczności? Zresztą, co tam ludzka polityka, jest taka niezrozumiała. Chmury są o wiele ciekawsze, przynajmniej teraz; takie skołtunione i rozszalałe, błyszczące w promieniach słońca. Co może się za nimi kryć? Dalekie, nieodgadnione krainy.
Kot leniwie przeciągnął się, ziewając szeroko i oddał się rozmyślaniom.
Właściwie, to właśnie znalazł sobie imię.
Maurycy.


Ostatnio zmieniony przez Natalia Lupin dnia Nie 12:21, 08 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:29, 07 Kwi 2007    Temat postu:

Smile
Jak sielankowo. Nawet to zabicie Szczura nie psuje atmosfery idylli.
Mało pratchettowskie, ale i tak bardzo, bardzo interesujące.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 17:17, 07 Kwi 2007    Temat postu:

Ech, wiem, że mało pratchettowskie, ale nie miałam wzorca, oddałam wszystko przed feriami do biblioteki. A poza tym, chyba można mi wybaczyć- bardzo trudno dosięgnąć Pratchettowi choć do kostek Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 17:44, 07 Kwi 2007    Temat postu:

No kurde, ja bym się na Pratchetta bała rzucić. Tu trzeba żyłki stylizacyjnej, a ja niestety za nic nie jestem w stanie porzucić swojego stylu. Dlatego podziwiam, Nat, że się na to zdecydowałaś. Chociaż Ori ma rachę, pratchettowskie, to tu tylko nazwy są, chociaż to bynajmniej opowiadaniu nie szkodzi.

Wręcz przeciwnie. Dzięki pisaniu nie-pratchettowskiemu tekst żyje własnym życiem. He, he. Chyba powinnam mojemu kotu poczytać, ciekawe jak by zareagował Wink

Jeden błąd, "znad" pisze się łącznie.

Biedny szczurek...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Nie 0:54, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Hihi, fajne fajnie.
Pratchetta to jednakowoż trudno jednak naśladować, nawet tłuamczony traci - ja wiem, bo miałam zetknięcie z oryginałem Wink I np ten jego tekst o Australii (tzn Ostatni kontynent) traci wiele bardzo na tłumaczeniu, bo w języku polskim nie da się oddać australijskiego ...'dialektu' Tzn śmierć z tekstem "G'day mate" jest dużo zabawniejsza, jeżeli obcowało się z australijczykami osobiście Wink

No i faktycznie idylla niesamowita, ta śmierć szczura to taka mała plankla czerwonej farby na polu pszenicy (a;bo czego innego), co zaraz i tak blaknie.

Miła lektura, pani! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin