Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton: Aurora
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:38, 26 Gru 2006    Temat postu: Fikaton: Aurora

Dzień pierwszy

Tytuł: Krótki wykład z ogrodnictwa
Fandom: Harry Potter
Występują: Ron Weasley, Molly Weasley, Nimpfadora Tonks
Spoilery: szósty tom, akcja: nieokreślona przyszłość bohaterów
Ilość słów: 513
Prompt: 1



Ron chciałby umieć sobie wyobrazić, jak ją zatrzymuje, łapie w ramiona, całuje i mówi, że wszystko będzie dobrze. Że to jego wina, ale jej to wynagrodzi. Że najważniejsze, że ją kocha, kocha ją tak, jak się tylko da. Że jest najważniejsza.
Nawet tego nie umiał. Wciąż tylko widział siebie, stojącego w progu ze spuszczoną głową, spoglądającego niepewnie spod zbyt długiej grzywki, jak ona pakuje się i wychodzi.
Coś mówiła. O marzeniach, które dla niego porzuciła, o karierze, jaką zaprzepaściła. Nie słuchał.

<>

Hermiona zmieniła się po zniknięciu Harry’ego. Ron wiedział, od razu wiedział, że ona za nim szaleje. Za nim – czyli za Harrym. Kiedy zaczął spotykać się z Ginny – nie wpadła w żadną depresję, nie, nie, nie. Hermiona była inteligentna – jest inteligentna – ale nie w tych kwestiach.
Chociaż, może taktyka była dobra, ale Harry zbyt zakochany?
Wtedy właśnie Hermiona i Ron zostali parą.

<>

Kiedy Harry zniknął, Hermiona uznała, że kocha Rona. Pobrali się i takie tam.
Po dwóch latach Ron zaczął przebąkiwać o dzieciach, a Hermiona zaczęła dłużej zostawać w pracy.

<>

Ubłagała Rona, żeby ‘robił coś rozsądnego’. Z żalem porzucił marzenia o aurorstwie.
Po długich staraniach i kilku rozmowach Hermiony z ‘tymi, co trzeba’ dostał posadę w Czarosądzie.

<>

Ale odeszła i jej nie ma. Ron teraz siedzi nad kubkiem gorącej herbaty w Norze, słuchając tyrady matki.
- To nie była dziewczyna dla ciebie, synku. Od zawsze o tym wiedziałam. Dałam się zwieść waszemu szczęściu, ale ona nie była przy tobie szczęśliwa. Byłeś jej klatką – to chyba miało brzmieć pocieszająco. Ale wcale tak nie brzmiało.
- Biedny Ron – Tonks siedzi naprzeciwko i kręci pustym kubkiem po kawie. – Ciesz się, że nie mieliście dzieci. Wyobraź sobie, jakby cierpiały... Remus też nie chciał dzieci.
- Przecież... – zaczyna pani Weasley.
- Mamo – Ron podnosi głos. – Jakoś to przeżyję.
- Jak ona mogła ci to zrobić, Ron. Przecież robiłeś dla niej wszystko – Tonks wpatruje się w dno kubka. – Jak mogła...
- Widocznie mogła. Stwierdziła, że się przy mnie marnuje, a Severus daje jej tyle szans do rozwoju – wyrzuca z siebie Ron. Głos mu drży. – Nie chcę o tym rozmawiać, dobrze?
Składa twarz w dłoniach i trzęsie się od długo wstrzymywanego płaczu.
- Zdeptała moje marzenia, moje sny. Otworzyłem się przed nią, a ona wyrwała mi serce – słyszy swój głos, ale jakby to nie on mówił. To nie on mówi, to mówi ten Ron z wewnątrz. – Tęsknię za Harrym. Gdyby był...
- Nie ma go, Ron. Ale ty jesteś. Trzeba jakoś żyć, może teraz wydaje ci się niemożliwe, ale... Naprawdę, wierz mi, minie trochę czasu i zrozumiesz, że trzeba żyć, mimo wszystko – głos Tonks brzmi spokojnie. Gładzi go po włosach i tuli.
- Hermiona na ciebie nie zasługiwała, teraz to wiemy na pewno, synku. Znajdziesz sobie miłą dziewczynę i zobaczysz, odżyjesz.
I Ron widzi oczami wyobraźni siebie i Hermionę jako dwa kwiatki w jednej doniczce. Oboje więdną, lecz ją jakieś ręce w gumowych rękawicach przesadzają do większej doniczki.
Ron śmieje się słabo i ociera szybko łzy z oczu. Dopija herbatę. Wstaje.
- Dziękuję za wszystko – tuli znów Tonks, a następnie całuje mamę w policzek.
I wychodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 17:16, 26 Gru 2006    Temat postu:

Z jednej strony Ron, bądź co bądź Weasley, więc fajny (większoąć potomstwa to się im udała). Taki biedny, skrzywdzony samotny.
Z drugiej strony Hermiona. Zbyt ambitna, zbyt samodzielna i zbyt hermionowata dla Rona. O, podła - zostawiła go dla nietoperza.
I pani Weasley, ta to umie człowieka pocieszyć.

Same plusy normalnie. Tacy mojszy oni wszyscy.
Podumowując: podoba się : )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 18:00, 26 Gru 2006    Temat postu:

Mnie się też podoba, i to jaaak! Ale co was tak wzięło na historie miłosne? No, w zasadzie mnie też, jakaś cholerna mania Wink

Hermiona rzuca Rona dla Severusa... KWIIIK!

Ale nie, to wcale nie jest śmieszne. Ciepłe (mimo wszystko!), życiowe i urokliwe opowiadanie. O! No i pomysł z tytułową metaforą cudny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Wto 18:52, 26 Gru 2006    Temat postu:

Zgadzam się co do tytułu Wink
Pani Weasley jest idealna. Taka zrzędliwa i ciepła. Ale co do zostawienia Rona dla Severusa... Very Happy Trąci mi to totalną fantastyką.
I czy mamy rozumieć, że Rem nie żyje?

PS. A wogóle to podziękowanie dla ustalacza tematów. Uwielbiam yeat'sa. uwielbiam ten wiersz. Uwielbiam Beana Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:43, 26 Gru 2006    Temat postu:

Właśnie, ten Remus też mnie zastanowił Smile I przez chwilę pomyślałam o romansie Rona z Tonks Wink (swoją drogą takiego połączenia jeszcze nie widziałam...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:20, 27 Gru 2006    Temat postu:

To jest chore. Co ten fikaton ze mną robi - poprzedni tekst, tak dobry dla Rona. Źle ze mną, ja się lituję nad Ronem... Ja, która rudzielca nie znoszę. Łojej. I robię z niego twardego/miękkiego mężczyznę, którego zagranie bym bez wahania zleciła Edwardowi Nortonowi. Och.
Taaak, Remus dobrze zabrzmiał. Tak, uśmierciłam Remusa, wybaczcie.
Ron/Tonks?... Przez chwilę przemknęło mi przez szalony, przegrzany móżdżek.


A teraz:

Dzień drugi

Tytuł: Smycz
Fandom: Władca Pierścieni
Występują: Bilbo, Frodo
Spoilery: sprzed "Drużyny Pierścienia/Bractwa Pierścienia/Wyprawy"
Ilość słów: 145
Prompt:
[link widoczny dla zalogowanych]

Frodo był jak kot z pewnego abstrakcyjnego obrazu namalowanego przez imć Peregrina Tuka.
A raczej to kot był jak Frodo.
Frodo wchodził Bilbowi na głowę, to był fakt. Ale Bilbo się tym nie przejmował. Siedział w swoim pokoju i pisał. I rysował mapy. I jadł. I wpatrywał się w Pierścień.
A Frodo coraz bardziej wchodził mu na głowę. Wszyscy znali Frodo Bagginsa, który tak zainspirował Pippina. Wszyscy znali Froda, który po prostu szedł do tego dziwnego starego hobbita, uśmiechał się ujmująco i dostawał, co tylko zechciał.
Ale Bilbo wcale nie był ślepy. Wcale nie. Widział, co ten dzieciak z nim robi.
I uśmiechał się smętnie nad gorącą czekoladą oraz talerzykiem pełnym ciasteczek.
Niech ma coś z życia ten mały.
To na niego spadną obowiązki, te dobre i te gorsze.
Nawet Frodo nie widział smyczy, którą stary hobbit z pomocą pewnego czarodzieja dzień po dniu skracał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 15:05, 27 Gru 2006    Temat postu:

Cudne, Ori, bardzo mi się podoba! Znowu udało ci się z symboliką tytułu Smile
Peregrin malarzem, ach, no i ta specyficzna relacja Frodo/Bilbo!

Miodna mini-miniaturka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:39, 27 Gru 2006    Temat postu:

Dzień pierwszy: aha, aha. Ujęcie Rona jako bezradnego miśka i Hermiony Nie Mojszej. Ładne, ale niezgodne z wizjami własnymi.

Dzień drugi: A jednak dało się wcisnąć Władcę! Very Happy Podoba mi się i wykonanie, i pomysł, i forma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:29, 27 Gru 2006    Temat postu:

Noelle, to głupie, ale postaci z pierwszego też są całkiem nie mojsze. To nie są moje wyobrażenia o nich - przecież nie znoszę Rona, a tu się nad nim tak litować. A i Hermiona taka mi wyszła... Nieczuła.
Miło, że drugi się podoba.
<głęboki ukłon>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 19:48, 27 Gru 2006    Temat postu:

I mi się drugi podoba! I mi!
Choć z tolienowych bohaterów wolę Merry'ego i Pippina. Ale tutaj urzekł mnie Gandalf Very Happy i Bilbo, to jak wpływają na Froda. I Pippin malarz... Wiedziałam, że w nim coś takiego siedzi.
Edit; pierwszy też oczywiście...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Śro 23:54, 27 Gru 2006    Temat postu:

Ori, świetne! Frodo włażący na głowę Bilbo, zupełnie nieswiadomy skracania "smyczy". Bardzo, bardzo ciekawe. Pobudza moją wyobraźnię (Ty tam wiesz Wink ).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rej
moderator krwisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze Zmroku

PostWysłany: Czw 0:32, 28 Gru 2006    Temat postu:

Powiem jedno: wow.
Niesamowite, Ori, co ty potrafisz zrobić praktycznie z niczego.
Podziwiam i czekam na dalsze teksty :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:09, 28 Gru 2006    Temat postu:

To nie jest specjalnie dobre opowiadanie. Niestety. Ale się starałam, wierzcie mi.

Dzień trzeci

Tytuł: Terapia
Fandom: Amercian History X z domieszką Mechanicznej pomarańczy
Występują: Derek Vinyard, Sweeney + postaci wymyślone: Katie Anderson, doktor Reshkowsky
Spoilery: po filmie, scena finałowa i dalej. Kto oglądał - zrozumie, kto nie - może to mu zepsuć oglądanie.
Ilość słów: 509
Prompt: 3:
Pierwsza miłość z wiatrem gna,
z niepokoju drży,
druga miłość życie zna
i z tej pierwszej drwi,
a ta trzecia jak tchórz
w drzwiach przekręca klucz
i walizkę ma spakowaną już

Bułat Okudżawa



Stał pod prysznicem i się zastanawiał. Kropelki wody powoli spadały na jego gęste włosy.
Potrzebował wanny. Czemu właściwie nie mają wanny?
Głupie pytanie. Przez niego, zawsze przez niego. Przez jego pieprzoną ideologię, przez jego pieprzoną miłość do gadaniny Camerona. Tak przecież jest łatwiej – obarczać winą za całe zło wszystkich, prócz siebie samego. Taaa.
I teraz nie miał wanny.
- Kurwa, pierdolę – zaklął. Przypomniało mu się, dlaczego potrzebuje wanny.
Nie zasługiwał na dłuższy byt, na dalsze psucie życia rodziny – przecież Danny umarł PRZEZ NIEGO, te cholerne czarnuchy zastrzeliły go przez niego, przez ideologię, w którą wciągnął młodszego brata, przez to, że siedział 3 lata w kiciu.
Może wreszcie zrobię coś dobrego dla świata. Nie zasługuję na dłuższy byt, nie umiem uciec, nie umiem wrócić. Nie chcę wrócić, ale jeśli teraz nie skończę, to wrócę i zemszczę się na tych czarnuchach, ale teraz już wiem, że to moja wina, trafię znowu do więzienia, nie przetrwam, tym razem nie, już nie. I tak by mnie zeżarły wyrzuty sumienia. Już mnie zżerają.
Kończę z tym. Brodzik wystarczy. Będzie nieefektownie, ale skutecznie.
Mam nadzieję.

Spojrzał ze złością na swastykę wytatuowaną na piersi.
Wyciągnął żyletki i podciął nadgarstki.
W powoli ogarniającym go oszołomieniu pomyślał, że to naprawdę może zabić matkę, gdy znajdą jego ciało w kałuży krwi. Trzeba było zrobić to gdzieś indziej, znowu narobi im kłopotów.
Stchórzyłem, Sweeney.

<>

- Pan Derek Vinyard? – pani doktor w zielonym fartuszku i grubych okularach nachylała się nad nim, z długopisem groźnie wycelowanym w jego nos.
- Myślałem, że piekło wygląda trochę inaczej – szepnął. Tak, piekło miało przypominać raczej więzienie Chino.
- No cóż, to jeszcze nie piekło. Pańska siostra w odpowiedniej chwili zaniepokoiła się ciszą w łazience – pani doktor powróciła do pozycji pionowej. – Panno Anderson, proszę zapisać, że pacjent martwi się nieskutecznością swego uczynku.
Za panią doktor stała drobna dziewczyna w wieku Dereka, a może i starsza. Na szyi miała identyfikator, którego nie mógł odczytać.
- Panna Anderson będzie mi towarzyszyła w terapii. Jest studentką – pani doktor zrobiła groźną minę.
- Terapii? Jakiej terapii? – Derek poczuł senność. Ale niepokoił go pobyt w szpitalu. Miał umrzeć.
- Panie Vinyard... Jest pan samobójcą, może nie do końca udało się panu skończyć ze sobą... Ale gdyby się udało, to przecież by nas pan nie spotkał, prawda? – roześmiała się. – Witamy w szpitalu psychiatrycznym, Vinyard. Do mnie możesz zwracać się per „pani Reshkowsky”.
- A do ciebie? – spojrzał na pannę Anderson.
- Katie – uśmiechnęła się lekko.

<>

- Profesor Sweeney, jak sądzę? – doktor Reshkowsky przeglądała papiery.
- Gdzie jest Derek Vinyard?
- Przypuszczam, że... – wyciągnęła kartkę z rozkładem dnia. – Dziś piątek? Czyli poszedł na spacer z Katie.
- Że co? – Sweeney wytrzeszczył oczy.
- To nowa terapia, której został poddany pan Vinyard – wyjaśniła pani doktor.
- A co ma do tego ta dziewczyna?
- Jest jej fragmentem.

<>

Kurwa. Ale ze mnie pieprzony idiota. Zgłupiałem na punkcie tej małej Katie, a tu taka słodka niespodzianeczka. Terapia, kurwa, nie mogę. Dla fragmentu terapii zapomniałem o rodzinie, o Dannym, o tym, co ważne.
Jak jakaś pieprzona mechaniczna pomarańcza.

Pakuje się i wychodzi z sali.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Czw 13:33, 28 Gru 2006    Temat postu:

O rany, już dzień trzeci? Moment! Chwila, czas stop!
/zegarek wyje i przestaje powoli chodzić/
Dzień drugi: fantastyczne opowiadanie. Co za manipulacja Bilba, mistrzowska. Nie pomyślałąbym o czymś takim. oro, jesteś mistrzem ^^
/zegarek wzdych i niezdecydowanie rusza z miesca w bieg dookoła stołu/
Dzień trzeci: nie oglądałam, więc troszkę zgłupiałam. Ale podobają mi się wypowiedzi bohatera. Bardzo realny człowiek, z krwi i kości, żywa istota. Ogromny atut tekstu. I już go bardzo lubię Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:49, 28 Gru 2006    Temat postu:

Ja przepadam za Derekiem. Tym po pobycie w więzieniu, bo przed, uhm...
Zastanawiałam się, jakby to było po tej scenie finałowej, scenariusz przewidywał zakończenie w którym powraca do kumpli neonazistów, ale zostawili je do własnej interpretacji (czyli nie zamieścili tego powrotu do zła).
I tak jakoś mi wyszło, że zaplątała się Mechaniczna pomarańcza - ta terapia... Też jest przewrotna.

Nie wiem, czy to widać, ale starałam ukazać też trzy miłości - pierwszą związaną z 'dawnym życiem', drugą - do rodziny, tę dojrzalszą i trzecią (trzecia nie całkiem w zgodzie z promptem - trzecia powinna być tą 'rozsądną', a jest po prostu oszustwem).

Dziękuję za opinię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 1 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin