Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton: yadire
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 19:49, 07 Lip 2007    Temat postu:

I udało się wyrobić. (:

Dzień piąty.
Prompt: [link widoczny dla zalogowanych]
Fandom: LOST
Występują: Sawyer, Charlie i no...
Spojlery: nieznaczne, niedostrzegalne i nawet nie jestem pewna, czy w ogóle.
Słów: 516

Na problemy - Sawyer!

- Powiedz mi, jak ty to robisz?
Sawyer chciał się zdrzemnąć. Choć na chwilkę, ostatnio miał dla siebie tak mało czasu, że zaczynało go to irytować. A poirytowany i w dodatku - zmęczony Sawyer, to bardzo zły kompan do rozmowy. W tym właśnie momencie dopadł go Charlie.
- Ludzie! Dajcie wy mi choć trochę spokoju! Jak nie wrzucają mnie do dołu, nie zamykają w klatce ani ciągną przez pół dżungli, żeby pokazać mi kogoś, kto już dawno nie żyje, to nawet odpocząć nie pozwolą. Czy tu nawet prawie nieboszczyk nie może mieć chwili dla siebie? Też pytanie, jasne że nie może, przecież nawet tym zakopanym się na to nie pozwala. No to ja...
- Eee... Sawyer? O czym ty mówisz?
Machnął ręką. Nie będzie tłumaczył się temu statusiałemu narkomanowi.
- Że masz się wynosić z mojej samotni, tatuśku.
Charlie pokręcił się chwilę w miejscu, najwyraźniej nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu musiał uznać, że jego problem przerasta niedyspozycję Sawyera, bo usiadł przy nim i spojrzał na morze. Sawyer przeklął - chyba czas poważnie zastanowić się nad nowym świństwem, bo tylko jako wykluczonemu ze społeczności nikt nie zawraca mu d... No, ma spokój.
Uśmiechnął się z ponurą satysfakcją. Właśnie nadarzała się okazja - czy pozostali uznają morderstwo za wystarczający powód na czasową izolację?
- Bo widzisz, mam problemy z Claire...
- A co ja jestem, seksuolog?
Charlie zaczerwienił się i splótł nerwowo ręce.
- Nie... no, seksu to my... Nie, nie...
Sawyer jęknął. Nie, tylko nie psychoanaliza... I czemu on? Czemu to zawsze trafia na niego? Co on takiego zrobił tej wyspie, że tak mu się odwdzięcza?
Stary, uspokój się, bo zaczynasz myśleć jak Locke. A to już jest chore.
- Bo widzisz - ciągnął niestrudzenie Charlie. - Claire... Ona zachowuje się, jakby jej na mnie nie zależało...
- Słuchaj, ja nie mam zamiaru wzbudzać w niej zazdrości.
Charlie spojrzał na niego przerażony.
- Nie, no Sawyer, ja bym w życiu... Serio, stary, ale nie z tobą...
Sawyer posłał mu mordercze spojrzenie, tylko tyle był w stanie zrobić, nie wybuchając śmiechem.
- Znaczy, nie tak to miało zabrzmieć... No wiesz przecież... Ale ty jesteś taki jakby, eee... obeznany w te klocki i w ogóle...
- Obeznany?
- No doświadczenie masz! Wiesz ludzie gadają o tobie i Kate, i Anie. Chodzą ploty, że z Jackiem...
- Charlie - Sawyer z trudem nad sobą panował. - Idź stąd!
- Ale ja, ja...
- Wynoś się, jeśli nie nie chcesz zostać klientem domu pogrzebowego Al Dżaziry!
Charlie wstał pośpiesznie, otrzepując piasek ze spodni.
- No dobrze, już się tak nie unoś... I tak nie wierzę w te plotki...

*
Było już ciemno, kiedy Sawyer usłyszał szelest. Usiadł i wpatrzył się w wejście do namiotu. Uśmiechnął się.
- To ty - odetchnął z ulgą. - Już myślałem, że to znów Charlie.
Poczuł dłoń na swojej piersi.
- Wiesz, napastował mnie dziś na plaży.
- Napastował? To ciekawe...
- Nie? Chyba ma jakieś problemy z Claire... Nie, no nie po szyi.
Zanurzył dłoń w ciemnobrązowych włosach.
- Nie obcinaj ich, co?
- Nie zamierzam.
- No. A, wiesz, co mi powiedział?
- No co?
- Mówiłem, że nie po szyi, bo nie mogę się skupić... Że ludzie gadają. O nas.
- Niech gadają.
- No tak, tylko wiesz, może byśmy tak bardziej oficjalnie, nie sądzisz doktorku?

Mój pierwszy slaszyk... ^^


Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Sob 19:55, 07 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 19:54, 07 Lip 2007    Temat postu:

Żeby ni było zamieszania, w sosbnym poście.

Dzień szósty.
Prompt: In your sword, all I see is 'fear'. When you're evading, you're 'afraid of getting hit'. When you're attacking, you're 'afraid of hitting me'. When you're protecting someone, you're 'afraid of letting them die'. Your sword is filled with fear! It's pathetic! You can't give in to fear in a fight! It won't help you at all. When you're evading, think, 'I won't let you hit me!'. When you're protecting someone, think, 'I won't let you die!'. When you're attacking, think, 'I'm going to cut you!'. See? See this? In my sword... Do you see my determination...? Do you see, 'I'm going to cut you in half!'? ... !" [Bleach]
Fandom: Joan z Arkadii.
Występują: Joan i Gabriel ^^
Słów: 266
Spojlery: Są. Ale sprytnie zamaskowane i raczej bez znaczenia. Można czytać bez obaw.
Inne: Cóż. Jest to raczej swobodna wariacja i niejaki crossover, bo taka sytucja kanonicznie byłaby niemożliwa, ale - niech żyje antykanon. I Gabriel ^^

Upadek

- Trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę! Kto cię uczył trzymania miecza?
- Nikt.
- Widać.
- Przepraszam bardzo, że się na mnie zawiodłeś! I przepraszam, że w amerykańskim liceum nie uczą walki białą bronią!
- A jaką uczą?
- ŻADNĄ! Broń jest w szkole za-ka-za-na!
- Myślałem, że za-ka-zy są po to, żeby je łamać...
- To, że ty - Gabrielu Jeszcze Nie Upadły Aniele - spotykasz tylko takie wykluczone ze społeczeństwa przypadki wcale nie oznacza, że wszyscy tacy są!
- Kiedy się denerwujesz, wyglądasz niemal tak uroczo, jak prawdziwa Dziewica Orleańska.
- Nie, nie, nie! Nie myśl, że dam się złapać na te twoje SZTUCZKI!
- Naprawdę, musisz coś zrobić z tą twoją manią krzyczenia dużymi literami. Kiedyś od tego ogłuchnę.
- I bardzo DOBRZE!
- No nie wiem... Ja wolałbym siebie niż Piotra jako nauczyciela. On jest strasznie nerwowy. Ty to jeszcze nic w porównaniu z nim.
- Skończyłeś?
- Mógłbym tak godzinami, ale mamy robotę do wykonania. Nie chcę zostać drugim Lucyferem. Może to i ciekawa posada, upadłoanielstwo, ale żal mi białych piórek. No i te panny anielskie... Dobra, bierz ten miecz i tym razem bez wygłupów. No, raz dwa trzy, ciach, obrót, od... Czemu tak stoisz?
- Nie będę machać tą kupą żelastwa dla waszego widzimisie!
- Ależ droga Joan. On naprawdę bardzo poważnie podchodzi do tego turnieju, to nie jest żadne...
- Turnieju? Powiedziałeś: turnieju?!
- Ups.
- Jakiego TURNIEJU?!
- ...
- Chcesz powiedzieć, że te wszystkie wizje, te wakacje w psychiatryku... Że to wszystkie. Dla jednego. Głupiego. TURNIEJU?!
- No właściwie to ja nie chcę tego powiedzieć, ale... No i masz, poszła. Teraz to już nie ma żadnej nadziei. Chyba zdzwonię do Lucka, żeby mi odłożył jakieś ładne, czarne skrzydła...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 20:00, 07 Lip 2007    Temat postu:

No i dzisiejszy. Powstał najwcześniej i już się bałam, że go dziś nie wkleję. A jednak...

Dzień siódmy.
Prompt: [link widoczny dla zalogowanych]
Fandom: potterolandia
Występują: Alastor Moody, Maggie Gray
Słów: 928

Z dedykacją dla Aurory

Złe czasy

Londyn, ulica Braynstone. Ciszę nocy mącił szelest płaszcza na wietrze, jednak tylko bardzo wprawne ucho mogłoby ten dźwięk wyłowić. A tylko jeszcze bardziej wprawne oko mogłoby dostrzec zarys sylwetki, rysujący się na tle mijanych domów. Jednak ulica była prawie pusta i ani oka, ani ucha w pobliżu nie było.
Mimo to, Alastor Moody poruszał się pod zaklęciem kameleona. W aurorskim środowisku głośno było o jego lekkiej paranoi na punkcie maskowania. Była to chyba najmniej uciążliwa cena, jaką Alastor płacił za miano najlepszego w swoim fachu.
Zatrzymał się przed niedużym, piętrowym domem na końcu ulicy. Zanim tu dotarł, kilka razy zmieniał kierunek wędrówki, dlatego jego powrót do domu trwał trzy razy dłużej niż powinien. Alastorowi nie spieszyło się do pustego domu.
Pustego? - przebiegło mu przez myśl, kiedy zauważył cień poruszający się w ciemnym świetle.
Ścisnął palce na różdżce i zakradł się cicho pod okno. Choć osoba znajdująca się w środku zasłoniła szybę, nie wyłączyła światła, więc auror widział obrys jej sylwetki. Niewątpliwie była to kobieta, sądząc z gibkości ruchów - dość młoda, niecierpliwie krzątająca się po pomieszczeniu.
Alastor obszedł dom i zakradł się do tylnego wejścia. Nie wiedział, na ile tamta kobieta poznała jego dom, uznał jednak wejście tylnymi drzwiami za mniej oczekiwane. Bezszelestnie otworzył drzwi. Znalazł się w kuchni i nie rozglądając się wokół na palcach podszedł do uchylonych drzwi prowadzących do kolejnego pokoju. Tam właśnie znajdowała się kobieta.
Usłyszał muzykę. Uśmiechnął się z politowaniem, w ten sposób intruz sam robi mu zasłonę dymną. Z uznaniem skinął głową dostrzegając, że to piąta symfonia Beethovena.
Uchylił lekko drzwi - nie skrzypnęły, drzwi w całym domu regularnie oliwił - i wszedł bezszelestnie do pokoju.
Kobieta siedziała do niego tyłem, pochylona nad talerzem i zdjęciami rozłożonymi na okrągłym stole. Ten widok trochę zdziwił Alastora, jednak tę myśl odłożył na później.
- Odłóż różdżkę i wstań - powiedział lodowatym głosem.
Kobieta drgnęła i uniosła głowę otoczoną krótkimi, czarnymi lokami. Odwróciła się na krześle. Alastor spojrzał prosto w czarne, przenikliwe oczy.
- Widzę, że mnie poznajesz - powiedziała chłodno.
Poznawał. Ostatni raz widział ją kilka lat temu - trzy? cztery? - ale poznawał. Zresztą, jak mógłby się nie domyślić, kim jest istota o oczach identycznych jak jego własne, bezczelnie włamująca się do jego domu i opróżniająca jego lodówkę? Tylko jego córką.
- Pisałeś, że mam przyjechać - oświadczyła. - Więc jestem. Czego chciałeś?
Alastor odzyskał głos.
- Pisałem, że macie wyjechać za granicę lub ewentualnie przyjechać do mnie. To drugie - powiedział z naciskiem - miało wyglądać tylko na grzeczną propozycję. Gdzie jest matka? - zapytał cicho.
Dziewczyna prychnęła.
- Dobrze, że orientujesz się w rodzinnych - to słowo wypowiedziała wyjątkowo jadowicie - sprawach. Matka rok temu zmarła.
Alastor w milczeniu przeszedł przez pokój i usiadł na krześle obok córki. Różdżkę położył na stole.
- Maggie, ja... - zaczął, ale ona mu przerwała.
- Tak, nie wiedziałeś. Nigdy nie interesowało cię, co się z nami dzieje.
Alastor nie potrafił stłumić poirytowanego westchnięcia.
- Wy też jakoś nie szukałyście kontaktu.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To już przeszłość - zauważyła chłodno. - Teraz siedzę w twoim domu i czekam na tą ważną sprawę.
- Jaką ważną sprawę?
Tym razem to ona westchnęła poirytowana.
- Przez pięć lat udawałeś, że nie istniejemy, więc kiedy nagle dostałam od ciebie list to domyślam się, że musiało wydarzyć się coś ważnego.
- Nie czytasz Proroka? - zapytał zaskoczony Moody.
- Nie.
Czekał, aż ona powie coś więcej, lecz nic takiego nie nastąpiło.
- Voldemort, słyszałaś o nim? - Skinęła głową. - Ostatnimi czasy bardzo przybrał na sile i staje się coraz groźniejszy. Gromadzi armię i obawiamy się, że dąży do wojny.
Spojrzała na niego.
- Wy czyli kto? Ministestwo?
Alastor utkwił w niej twarde spojrzenie.
- Aurorzy ściśle zaangażowani w sprawę.
Zakon Feniksa działał już całkiem poważnie. Jednak Ministerstwo nie wiedziało o jego istnieniu i jego członkowie woleli, żeby nie dowiedziało się o nim zbyt wielu czarodziejów. By odwrócić uwagę Maggie od niebezpiecznego tematu, sięgnął po pierwsze z brzegu zdjęcie.
Dziewczyna obserwowała czujnie jego reakcję, kiedy patrzył na trzyletnią córkę biegającą po ogrodzie.
- Nic nie zmieniłeś w moim pokoju - rzuciła między jednym a drugim kęsem spaghetti.
- Skoro już przyjechałaś, to może...
- Nie - przerwała mu. - Wynajmuję pokój na mieście, a jeśli będę chciała zostać, coś sobie znajdę.
Alastor wyprostował się na krześle.
- Ale to jest twój dom.
Roześmiała się.
- Dziwny jesteś - rzekła w końcu sucho. - Najpierw wyraźnie dajesz mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana, a potem proponujesz mi mieszkanie? Dziękuję - chłód w jej głosie przeniknął Alastora do szpiku kości. - Ale nie skorzystam.
Schylił głowę. Nie powiedział, że chodziło o Zoryę, że skoro jej tu nie ma, to ją, Maggie, ugości z radością. Milczał, patrząc na roześmianą dziewczynkę na zdjęciu. Zastanawiał się, gdzie podziało się tamto dziecko, bo w kobiecie siedzącej obok nie było go ani trochę.
Usłyszał szuranie krzesła.
- Pójdę już. - Machnęła różdżką i talerz zniknął. - Zakładam, że nie chcesz mojego adresu.
- Znasz mój - odparł.
Ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Wstał i poszedł za nią.
- Uważaj na siebie - powiedział cicho, kiedy zatrzymała się z ręką na klamce. - Nadeszły złe czasy.
W półcieniu przedpokoju ledwie dostrzegł jej ironiczny uśmiech.
- Dzięki tobie i matce mam doświadczenie w takich okolicznościach. Żegnam.
Wyszła, nie domykając drzwi. Podszedł, lecz zanim je zamknął, stanął w progu obserwując jej wyprostowaną postać. Choć ta wizyta nie należała do najprzyjemniejszych, uśmiechnął się. Maggie była podobna do Zoryi - na szczęście - tylko z wyglądu.
Na myśl, że odchodząca córka jest najwyższą - i niesprawiedliwą - ceną za bycie najlepszym, poczuł w sercu nieprzyjemne ukłucie.

*
Zatrzymała się przy furtce. Odwróciła się tylko na chwilę, wystarczyło by zobaczyć jego wysoką sylwetkę w przytłumionym świetle padającym z wnętrza domu.
Myśl, że ani razu nie podniosła głosu w trakcie tej rozmowy, napawała ją dumą. A przerażało ją to, że przywołując w pamięci jego obraz, uparcie nazywała go - ojcem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:49, 08 Lip 2007    Temat postu:

HA! Za piąty cię kocham, Dirka. Ale nie w TEN sposób Razz Mrrr, Jawyer <3 Luw, luw, luw, no nie umiem inaczej się wyrazić. I Charlie chcący wzbudzić zazdrość Claire. I "nie ścinaj ich", mrrrr. A już myślałam, ze to będzie Kita. Znaczy, Kate.
Szósty - nie znam fandomu nadal. Ale ładnie napisany. I ten Turniej xD
Siódmy. Po pierwsze - dziękuję za dedykację. Och, ten Moody! <kocha i wielbi>
Uwielbiam go, uwielbiam, po prostu. To całe skradanie się do własnego domu, nieskrzypiące drzwi, jejks.
Cytat:
Na myśl, że odchodząca córka jest najwyższą - i niesprawiedliwą - ceną za bycie najlepszym, poczuł w sercu nieprzyjemne ukłucie.
- i jak tu go nie kochać? Poświęcenie dla idei - taaa, nadal jestem idealistką. Zapłacenie takiej ceny - córka, która nie chce go znać. Sad
Gdyby nie ten ostatni akapit, mogłabym bez większego zastanowienia napisać, że nie lubię Maggie. Za to, że nie widzi jego poświęcenia - co jest głupotą, bo niby jak ma widzieć? Nie ma tej uprzywilejowanej roli kogoś znającego przemyślenia Moody'ego. Ale mimo wszystko, mimo tego całego chłodu z jej strony, izolacji od ojca - nadal go tak nazywa. Ojciec.
Diruś - warto było czekać na te twoje teksty fikatonowe - melancholijna Siódemka i zabawna Piątka - pasuje mi ten kontrast, pewnie niezamierzony.
Gratulacje fikatonu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:33, 10 Lip 2007    Temat postu:

Dzień piąty

Mrrrau!
(więcej sensownych komentarzy brak)
Czy ja już mówiłam, że koHam pasjami twojego Sawyera?
KoHam.
Jest taki Sawyerowato wredny i przy tym taaaki uroczy. No i romans z doktorkiem!...
Huhuhu Smile

Dzień szósty

Cholera, zaczynasz mnie iście lucyferycznie kusić, bo mam wielką chętkę na "Joan z Arkadii". Już przy poprzednim fikatonie na to wpadłam.
Ale cholera jeszcze jeden serial do oglądania? Ejnooo!

Miły dialożek, Hekate lubi dialożki. Smakowite dialożki z piórkami. I Gabrielem. Takim bardzo Gaimanowskim.
Się podoba!


Dzień siódmy

I na zakończenie kolejna psychodeliczna perełka. Oj Direk, coś ja cię za dużo dzisiaj chwalę Wink
Walka charakterów, Maggie i Alastor, to ci dopiero parka! Aż iskrzy. Rodzina-nie-rodzina, dawne urazy, wspomnienia, bliscy, a jednak przecież całkiem sobie obcy.
Nooo, a teraz poproszę jakiś długi, rozbudowany fanfik o Maggie. Narobiłaś mi smaku!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 22:44, 10 Lip 2007    Temat postu:

Hekate napisał:
Nooo, a teraz poproszę jakiś długi, rozbudowany fanfik o Maggie. Narobiłaś mi smaku!

Zabieram się już od dość dawna, teraz czekam aż mi się wen skumuluje i będę miała dość czasu z kompem dla siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 10:57, 06 Sie 2007    Temat postu:

Dobra, nie morduj mnie Yadire. Wiem, że strasznie dawno to było. Ale ja po rpostu nie mogłam się zebrać.
Więc... jesteś wspaniała. Po prostu. A ja zachwycona Wink
Ktoś kiedyś powiedział, że największe poświęcenie to takie, którego nie widać.
O rany, ten fik jest piękny, Yadire.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 22:23, 22 Gru 2007    Temat postu:

EDYCJA ZIMOWA, BEZ ŚNIEGU
Dzień pierwszy.
Prompt - z dnia pierwszego
Fandom: potterolandia
Bohaterowie: naprawdę przepraszam, ale nie mogę napisać (:
Słów: ilość wystarczająca


Ogień i lód

Te twoje włosy...
Wiesz, że boję się ich dotknąć? Są tak ogniste, że wydają się parzyć. A może to twoja bliskość tak działa. Policzki pieką mnie z gorąca, z trudem panuję nad oddechem i pocą mi się dłonie.
Zabawne? Tak, cały ty. Nigdy nie traktujesz moich słów poważnie, zawsze zbywasz mnie machnięciem dłoni albo lekceważącym prychnięciem.
Wiesz, powinnam cię nienawidzić. Naprawdę, z całego serca chciałabym umieć nazwać cię gnojkiem, dupkiem albo skończonym idiotą - wierząc w to. A założę się, że nawet nie wiesz co czuję, kiedy teraz na ciebie patrzę.
- Na pergamin patrz, nie na mnie - syczę, kiedy podnosisz na chwilę głowę.
Spuszczasz te swoje niebieskie oczy i pierwszy raz nic nie odpowiadasz.

*
Kiedy siedzisz naprzeciwko mnie w bibliotece, nie umiem skupić się na książkach. Powinni ci zabronić tu przychodzić. A już na pewno nie możesz siadać w tym miejscu, gdzie słońce tak pada na twoją skórę, że lśni w nim jak śnieg.
Królowa śniegu. Jesteś jak z lodu. Kiedy przypadkiem dotknąłem twojej dłoni zdawało mi się, że to śnieżny pył - lodowato zimna.
Spójrz na mnie. Wiesz, jaki ogień tli się w twoich oczach? Tak zaskakująco kontrastuje z tym bijącym od ciebie chłodem... Ten sam ogień budzi się we mnie, gdy na mnie patrzysz. Nie mogę ci tego powiedzieć, wyśmiałabyś mnie.
- Na pergamin patrz, nie na mnie.
Zresztą - co by to zmieniło?


- Kocham cię Fred.
- Ja też cię kocham, Angelino.


Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Sob 22:35, 22 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 22:32, 22 Gru 2007    Temat postu:

O.
Ooo.
Ughm.
Że tak powiem...ciekawe.
Podoba mnie się i to bardzo:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 0:48, 23 Gru 2007    Temat postu:

Tak prosto, a tak chwyta za serce.
Direk, gratulacje.
Udało ci się mnie wzruszyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:46, 23 Gru 2007    Temat postu:

O, jestem zaskoczona. Mile. Za ten pairing (na początku czytając byłam pewna, ze to Ron/Herma, pfuj, pfuj, ale specjalnie to zrobiłaś, nie? Razz) to serducho. Wielkie, ogromne serducho. Wykonanie też ładne.
Znowu we mnie odżywa niechęć do JKR Sad

(a tak się zastanawiałam nad fragmentem o skórze, lśniącej jak śnieg. Bo ten, A. chyba była ciemnoskóra, no nie? I myślę, czy to jakieś niedociągnięcie z twojej strony, czy raczej ja jestem głupek, bo nie tylko biała skóra potrafi lśnić, jak śnieg)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 11:43, 23 Gru 2007    Temat postu:

No właśnie też mnie ten jeden fragment nie zadowala, ale uznałam, że nawet ciemna skóra ma prawo tak trochę lśnić, jak światło pada pod odpowiednim kątem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Nie 14:52, 23 Gru 2007    Temat postu:

Ogień i lód - hyh, bardzo fajnie pomyślane. Oglądając prompty od razu bym na takie skojarzenie nie wpadła Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 15:07, 23 Gru 2007    Temat postu:

Dzień drugi muszę przyznać - pisało się z przyjemnością (:
Prompt: drugodniowy
Słów: znów nie policzyłam, przepraszam, a na kompie z internetem nie mam żadnego programu wordopodobnego poza notatnikiem
Fandom: potterolandia
Bohaterowie: Zorya, Alastor, Maggie (Morgana)


Rodzina

Trzasnęły drzwi.
Zorya utkwiła wzrok w ogniu kominka, słysząc zbliżające się kroki Alastora. W myślach szukała słów, które powinien usłyszeć dzisiejszego wieczora. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć poczuła, jak on kładzie dłonie na jej ramionach.
- Przepraszam - szepnął pochylając się nad nią i wdychając zapach jej włosów.
Przymknęła oczy i przytuliła czoło do jego szorstkiego policzka. Słowa uleciały spłoszone jak stado dzikich ptaków.

Trzasnęły drzwi.
Dziecko, które dopiero co przymknęło powieki, znów zaniosło się donośnym płaczem. Zorya skuliła się i skryła głowę w dłoniach.
- Zamknij się wreszcie - syknęła rozwścieczona do płaczącej dziewczynki.
Drzwi dziecinnego pokoju skrzypnęły lekko i pojawił się w nich Alastor. Podszedł do niej z przepraszającym uśmiechem, pocałował w policzek i pochylił się nad łóżeczkiem.
Płacz umilkł natychmiast, a kiedy Alastor wziął córkę na ręce, rozniosło się radosne gaworzenie.
Zorya wyszła niezauważona.

- Nie obchodzi mnie Voldemort, wojna i cała reszta! Masz rodzinę! Rozumiesz, co to znaczy?!
Alastor milczał. Nadal nie zdjął płaszcza, śnieg z butów topniał pod wpływem ciepła i zamieniał się w brudną kałużę. Słyszał kroki wściekłej Zoryi, miotającej się po pokoju.
- Morgano, idziemy.
Alastor odwrócił się.
- Co to ma znaczyć? Dokąd idziecie?
Nie patrzył na Zoryę - jego wzrok zatrzymał się na twarzy córki.
- Na dworzec, a stamtąd... Nieważne gdzie. I tak nie ma tam dla ciebie miejsca.
Kobieta zapięła płaszczyk dziewczynki, w jedną dłoń chwyciła dużą torbę, w drugą ujęła dziecięcą rączkę.
Alastor tkwił w bezruchu, nadal patrząc w oczy córki.
- Ty zdecydowałeś.
Trzasnęły drzwi.


Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Nie 15:12, 23 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 15:19, 23 Gru 2007    Temat postu:

Uwielbiam twoje Alastorowe fiki. Bardzo-bardzo.
I te relacje, takie prawdziwe, i te osobowości - takie wyraziste!

A do tego niezła forma, z refrenem trzaskających drzwi.

Smutno.
Wybór między walką a rodziną... Ale jaki byłby Alastor, gdyby nie wybrał walki?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 7 z 8

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin