Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton: Aurora
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 16:34, 28 Gru 2006    Temat postu:

Mnie się też podobają te "myślowe" komentarz Dereka. I, buu, znowy mnie wkurza, że nie znam fandomu. Ale to mi wygląda na jakąś amerykańską sensację, w której nasza Ori znalazła głębię Smile

Lubię psychoanalizy, więc jak mogłoby mi się to opowiadanie nie spodobać? Wystarczy facet z porąbaną psychiką i dziwną przezłością plus szpital psychiatryczny. Wtedy Hekate jest szczęśliwa Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:04, 29 Gru 2006    Temat postu:

Szefowo - to raczej głęboki film, z którego Ori zrobiłą sensacyjkę, heh.

A teraz czas na zemstę nadejszł. Kanon jak zwykle umknął. Huhuhu, zemmmsta, huhuhu. Kluła się od dzisiejszego popółnoca. I jest związana z promptem - budzenie, gitara, etc., etc.
Uwaga. Kate gryzie. I odrobina sleszu. Smile (wiem, że dziwny ten tekst wyszedł, ale to normalne. dziwność jest na porządku dziennym)

Dzień czwarty

Tytuł: Rodzinka
Fandom: LOST
Występują: Claire, Jack, Sawyer, Kate i pośrednio Charlie, Christian Shephard, Sayid, Hurley, Desmond
Spoilery: mojej chorej wyobraźni chyba
Ilość słów: 848
Prompt: 4

Claire siedzi na gałęzi jakiegoś drzewa. Pod jej nogami - przepaść, nad jej głową – jasne niebo.
Obok siedzi Charlie i gra na gitarze.
Siedzą sobie nad przepaścią, gałąź jest cienka, chybocze się pod ich ciałami.
Charlie gra. Claire próbuje sobie przypomnieć, co to za melodia, ale ma pustkę w głowie. Nuty spadają w przepaść, gdzie na dnie, jak na kiczowatym obrazku, płynie rzeka. Zapewne woda jest lodowata.
Claire próbuje sobie przypomnieć, co to za melodia, gałąź chybocze się coraz bardziej.
- Charlie... – chce go spytać. Anglik przestaje grać i patrzy na nią.
I zaraz znika w odmętach lodowatej rzeki.
Claire chce krzyczeć, wołać o pomoc, chyba na brzegu mignęła jej łysina Locke’a (łysego psychola z włazem na głowie i monitorami zamiast oczu)...

Nagle orientuje się, że jest bezpieczna. Pod nogami na zmianę śmiga zielona trawa i czerwona, australijska ziemia.
Huśtawka. Claire jest duża, ale pamięta tę huśtawkę.
Nagle widzi w swoich ramionach Aarona. Tuli go do siebie i szepce uspokajająco.
Odwraca się do ojca, żeby powiedzieć...
- Claire?

<>

- Claire? – Jack potrząsnął nią delikatnie, ale dosyć mocno, by się zbudziła.
Na jego widok krzyknęła lekko.
- Claire, nie wiesz może, gdzie jest Charlie? – zapytał pozornie spokojnym głosem, lecz jego oczy błądziły po jej twarzy nerwowo.
Miała ochotę odpowiedzieć, że przed chwilą spadł do lodowatej rzeki z chybocącej się gałęzi nad wąwozem.
Pokręciła głową, mimo że i tak znała miejsce pobytu muzyka. I jego okoliczności. Wolała zachować je dla siebie.
- Aha – Jack jej nie wierzył. I racja, bo nie mówię całej prawdy. Kiwnął głową i podniósł się.
- Mam nadzieję, że się nie pozabijają z Desmondem, on też zniknął – doktorek stwierdził z poważną miną, a Claire wybuchnęła śmiechem.
- Co w tym śmiesznego? – Jack zmarszczył brwi. – Może teraz Szkot zakopuje Anglika gdzieś w lesie... Nie znam się na historii, ale oni chyba się nie lubili. To znaczy, Szkoci i Anglicy.
- I Francuzi. Może spotkali Danielle i teraz obu użyła jako przynęty na Innych – Claire chichotała. – Albo Charlie załatwił oboje gitarą...
- Gitara została, Claire – w końcu i on słabo się uśmiechnął. Chyba przemówiła do niego wizja Charliego opłakującego gitarę, z której wystają dwie długowłose głowy.
- Jack, mogę cię o coś spytać? – Claire przestała się uśmiechać. – Ty się nazywasz Shephard? Jesteś lekarzem?
Jack pokiwał głowę. Był zdziwiony.
- A może twój ojciec też jest lekarzem?...
- Był. Mój ojciec nie żyje – Jack usiadł zrezygnowany obok Claire. Chyba szykowała się dłuższa rozmowa.
- Och, przykro mi. Jak to się stało? – Claire poczuła, że robi się jej lżej na duszy...
- Zapił się na śmierć – Jack zrobił męczeńską minę. – Jakiś czas przed naszym lotem. W luku bagażowym wiozłem trumnę. Nie wiem, co ojciec robił w Australii...
- A ja chyba wiem – Claire spojrzała na Jacka poważnie. – Myślę, że Christian Shephard... Wiem, że ktoś o takim nazwisku jest moim ojcem i ostatnio był w Australii.
Męczeńska mina Jacka zmieniła się w wyraz krańcowego zdumienia.
To będzie dłuższa rozmowa, z pewnością.

<>

- Ho, ho, ho – do Claire i Jacka zbliżył się Sawyer. Jego twarz rozjaśniał szeroki, wredny uśmieszek. Za nim podążała Kate z miną zagubionej i nieszczęśliwej owcy.
Na widok Jacka siedzącego obok Claire, mina Kate zmieniła się w minę kobiety udającej obojętną, zimną i wyrachowaną.
- Nasza słodka rodzinka – Sawyer złapał Kate i przysunął do siebie. Objął ją i poklepał po plecach. – Nasza słodka rodzinka wyspowa. Już wszyscy wiedzą, mamuśka, wszyscy wiedzą. Hurley powiedział Sayidowi.
Claire zdziwiła się. O co chodzi?
Zdążyła zauważyć, że Kate posyła Jackowi mordercze spojrzenia.
- Sawyer, o czym ty znowu bredzisz? – zapytała Claire.
- Sayid nam powiedział, że Hurley rozpowiedział wszystkim, co widział w nocy – Kate przekazała lodowatym głosem informację.
- Hej, Piegusku, niszczysz moją niespodziankę! – Sawyer spojrzał z wyrzutem na piegowatą towarzyszkę. – Tak więc, Sayid...
- To już wiemy – nagle odezwał się Jack.
- Hurley zgorszył się, gdy wędrując po nocy zastał... Hm... Szedł sobie spokojnie plażą, księżyc świecił romantycznie, morze szumiało... Biedny Hurley, jest w szoku – Sawyer wpadł w patetyczno-współczujący ton i teraz to Kate była zmuszona do użycia perswazji.
- Au, Piegusku, nie tak ostro – zawołał, trzymając się za bok w który przed chwilą wbiła swój łokieć. – Jak już mówiłem, było romantycznie, Hurley szedł plażą...
- I natknął się na Charliego i Desmonda... jak to ty określiłeś? – Kate zmarszczyła brwi.
- Piegusku! – oburzył się do reszty Sawyer. – Psujesz mi pointę! Jesteś niegrzeczna, będę musiał cię ukarać wieczorem...
Zdążył zasłonić bok przed niebezpiecznym wychudzonym łokciem.
Claire czuła, że mózg jej wypłynął uszami. Jack miał minę wyrażającą podobne myśli.
- Khem – chrząknął doktorek. – Sawyer, dokończ, z łaski swojej.
- Ależ tak, bo nieważne, jak mężczyzna zaczyna, ale jak kooo... No, dobra, spokojnie, schowaj waćpanna swój śmiercionośny łokieć, już kończę – Sawyer radośnie objął ramieniem Kate. – Hurley natknął się na Charliego i Desmonda in flagranti na plaży, w romantycznej pozie, błyszczących w świetle księżyca...
- Sawyer – przerwał mu Jack.
- Też masz ochotę na takie tete a tete, doktorku? – Sawyer puścił do niego oko. – Jestem wolny jutro...
Jack wolał tego nie komentować. Wstał i złapał Kate pod ramię.
- Chodźmy – Claire wzięła Aarona w ramiona. – Sawyer, ty weź gitarę. Idziemy do Desa i Charliego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 11:58, 29 Gru 2006    Temat postu:

Hehe, jeżeli to miała być zemsta, to będę jeszcze wredniejsza, żeby wywołać kolejną taką reakcję Wink

(ómiera)

Desmond i Charlie...eee... nie, nawet moja wyobraźnia ma swoje granice!

(pada)

Jack i Claire, ło jejuniu, Ori, ty nie pij więcej! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 16:07, 29 Gru 2006    Temat postu:

/milczeni przechodzące w demoniczny chichot/
Kwik! A moja wyobraźnia tu nie ma granic, bo mi się to bardzo podoba! Choć Claire chyba troszkę mniej Wink Superowskie.
Tylko to 'waćpanna' tak ni stąd ni zowąd... Czyżby słowiańskie korzenie Sawyera?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 16:43, 29 Gru 2006    Temat postu:

Nu więc... wypowiem się tylko na temat dwóch pierwszych tekstów, bo fandomu trzeciego i czwartego nie znam.
Piszesz dobrze, Ori.
A nawet bardzo dobrze.
Okej, okej - genialnie!
Naprawdę zadziwia mnie łatwość, z jaką posługujesz się słowem. Widać, że teksty nie są wymuszone i w prosty sposób oddają to, co chciałaś przekazać. Fanfik potterowy troszkę smutnawy mi się wydał, natomiast przeczytawszy ten lotr-owy uśmiechnęłam się szczerze. Frodo - kot! ^^

Kongratulejszyn stokrotne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:10, 29 Gru 2006    Temat postu:

Nati, aż sama się przestraszyłam - Sawyer wyszedł mi jako crossover Sawyera, Zagłoby i... no, już nie pamiętam, kogo.
(słowiańskie korzenie Sawyera? Rozbudziłaś mą wyobraźnię... mwahaha)

Kira, dziękuję. <ukłon, szoruje ziemię włosami>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:09, 30 Gru 2006    Temat postu:

Kolejny tekst, który za mną chodził. A raczej zaczął chodzić wczoraj, po 12 małpach i zobaczeniu prompta.
(zamieszczę krótkie wyjaśnienia co do postaci i sytuacji)

Dzień piąty


Tytuł: Śmiecie
Fandom: Fight Club + niewielki crossover z 12małpami
Występują: Narrator(Edward Norton), Marla Singer(Helena Bonham Carter), Jeffrey(Brad Pitt)
Spoilery: po książce Fight Club
Ilość słów: 393
Prompt: "Są przestępstwa zbyt subtelne, aby je skutecznie ścigać"
Janet Fitch / Biały oleander

Gwoli wstępu:
Narrator, którego zawsze widzę jako Edwarda Nortona, w książce trafia do 'nieba', które jest raczej zakłądem psychiatrycznym. Narrator miał rozdwojenie jaźni, a którego wyniku powstał Tyler Durden(Brad Pitt), który chciał wysadzić ileśtam budynków, zniszczyć cywilizację etc. Tyler był zły, Narrator był neutralny.
Marla Singer to kobieta, osoba, przez którą (między innymi) powstał Tyler. Tyler był częścią Narratora, kochającą Marlę. Marla kochała Narratora.
Jeffrey jest bohaterem 12małp, granym przez Brada Pitta. Jest świrem.
(koniec wstępu)


Tyler pewnie ci mówił, że chciałam mieć z nim aborcję.
To znaczy, głównie chodziło o to, że chciałam mieć z nim CO aborcjować.
Ale wiesz, z tobą wcale nie chcę aborcji. A jest CO.
Myślisz, że dziecko faceta z rozdwojeniem jaźnie może być normalne?
Może i tak. Ale nie, jeśli jest zarazem moim dzieckiem.
Pertraktujemy twój powrót, mój śmieciu. Mój odrzutku.
Śmiesznie to brzmi. Aleśmy się dobrali, nie ma co. Jak dwa śmiecie w koszu.


Marla. Czego innego się po niej spodziewać. Biedny dzieciak, to chyba zemsta za ten tłuszcz. Tak, chyba tak. Ale przecież tłumaczyłem jej, że to pomysł Tylera.
No i co, że był chorą częścią mnie?
Tu go nie ma. Czasem tęsknię za starym, dobrym Tylerem.
Pięć-siedem-pięć:

Ździebko sianeczka
Do żłóbeczka małego
Dzieciątko śmiecia

Podchodzi do mnie ten świr Jeffrey. Wygląda, jak Tyler, ale z zezem i długimi włosami.
Bałem się, że go sobie wymyśliłem. Aż powiedziałem o nim Peterowi.
Nie, Jeffrey nie był kolejnym wcieleniem Tylera.
I tak mnie denerwuje. Chyba chce mnie zabić.
- Potrzebujemy pana, panie Durden – mówili poprzedni nieudani zamachowcy.
- Gdyby nie ty, to ja byłbym sławny, to ja rozwaliłbym tę cywilizację – mówi Jeffrey, oczy rozjeżdżają mu się, każde w swoją stronę, jakby nagle zobaczyły coś cudownego.
I strzela w moje serce.

<>

Mówię: O, cześć, Marla.
Stoi przede mną, jak zwykle trupioblada i z papierosem w ustach. Tylko brzuch ma.
- Wyglądasz lepiej – odpowiada mi po chwili i podaje papierosa. – Ale i tak nie mam zamiaru cię bić. Sam się walnij, masz wprawę.
Posłusznie uderzam się w twarz. Czuję, że z nosa leci mi krew.
Patrzę na nią i wkładam papierosa do ust.
- Bez tej dziury w policzku jesteś nawet przystojny – obejmuje mnie równie mocno i mechanicznie jak pierwszy raz na pasożytach mózgu.
Mówię: Lubiłem ją. Była częścią mnie.
- Raczej brakiem części ciebie – poprawia mnie.
Stoimy tak, wtuleni, zimni.
Zastanawiam się i pytam: Myślisz, że mogą chcieć mnie ścigać za Operację Masakra? I Podziemny Krąg?
Patrzy na mnie uważnie, kładzie swoją lodowatą, chudą dłoń na moim czole.
- Nie – stwierdza krótko i zapala nowego papierosa. – Tyler Durden zginął, śmietku, tobą nikt sobie nie będzie zawracał głowy.
Teraz to moją dłoń, tę z oparzeniem, kładzie na wielkim brzuchu.
Myślę, że naprawdę dobraliśmy się jak dwa śmiecie w koszu. Wręcz na wysypisku.

A największe nasze przestępstwo właśnie kopnęło z siłą prawdziwego śmieciego potomka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Sob 13:12, 30 Gru 2006    Temat postu:

Ori. Ja się zamotałam przy wstępie. Kto, z kim i dlaczego. Ale tak czy inaczej - dobre. Mnie się podobać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Sob 16:04, 30 Gru 2006    Temat postu:

I to się nazywa odkładanie czegoś na później. Teraz mam natłok myśli, o każdym tekście chciałabym coś napisać, ale trochę siemieszaja. W kazdym badź razie wszystkie są dobe. Najbardziej przemówiły do mnie dwa pierwsze i czawaty, może dlatego, że dokładnie znam światy z których pochodzą. Ron jako zostawiony facet i taka zimna Hermiona, która zupełnie mi nie pasuje. Mimo to spodobało mi się, a jeszcze Tonks... może trochę inaczej na nią spojżałam, przychylniej.
Nastepny o Frodzie. Wprost genialny! Strasznie mi sie podoba takie podejście do sprawy.
Trzeci. Wszelkie teksty o wariatach i szpitalach psyhiatrycznych mile widziane. Mimo, że to trochę inny świat główny bohater jest taki zwyczajny.
Cztery... jak ja lubię fandom Lostowski. Najpelsze było sparowanie Sawyera z gitarąxD Zresztą tego gościa koHam, jeszcze mała randka z Doktorkiem. No i Charli i Desmont...Smile
Ostatnie i znów nie znam całości, ale tekst dobry. Szczególnie ostatnia część. Trochę mnie zdziwiło to ostatnie porównanie, ale jak poukładałam sobie to wszytsko to pasuje.

Uf.. chyba nic nie pomyliłam starałam sięWink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 18:47, 30 Gru 2006    Temat postu:

No patrz, faktycznie się dobrałyśmy z tymi opowiadaniami - same świry! Wink

Oba filmy znam dobrze, książki jeno nie czytałam. Więcej. Nie miałam pojęcia, że taka książka istnieje! Trza będzie zdobyć, jeśli jest równie obłąkańcza jak film/
(swoją drogą i tak nic nie przebije powieści - nie filmu, film tu przy książce pikuś - "Lotu nad kukułczym gniazdem". Po tym dopiero odbija, oj tak!)

Nastrój opowiadanka jak najbardziej zachowany. Stan czytelniczy - jak po dużej ilości drinków. Fajnie to z 12 małpami pomieszałaś. Chociaż faktycznie, wszystko się trochę gmatwa, nitki uciekają z łap. Ale to chyba nie jest ważne. Po co. Sens nie ma sensu i dlatego jest w tym jakiś sens! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:20, 31 Gru 2006    Temat postu:

Na koniec, będzie koniec.

Dzień ostatni(szósty)

Tytuł: Dies Irae
Fandom: crossover - Fight Club, Lost, WP, Trylogia Husycka
Występują: Narrator(Edward Norton), Marla Singer(Helena Bonham Carter), Hurley, Charlie, Claire, Sawyer, Doktorek, Sun, Jin, Sharley, Libby, Dave, Desmond
Spoilery: sama nie wiem
Ilość słów: 784
Prompt: 6

Dedykowane Hekate. Moja zemsta, mwah

- I jak ja przez ciebie skończyłam – Marla siedzi ze mną w Niebie. Gapi się ze złością na palmy i biały piasek, wymalowane na ścianach świetlicy zakładu.
Mówię: To lepsze, niż przysyłanie kolagenu.
Obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem, dopija kawę i zapala papierosa.
- W gruncie rzeczy, i tak mamy tu niezłe luksusy – wzdycha. – Wszyscy widzą w tobie Tylera.
Jestem drgająca powieka Joego.
Marla, nie wypominaj mi tego, nie teraz, nie teraz, kiedy jestem wreszcie jakby szczęśliwy.
Marla robi dziwną minę. Jej brązowe oczy wypchanego zwierzaczka robią się okrągłe.
Spoglądam przez ramię.
- Cześć, koleś – mówi do mnie grubas z długimi, kręconymi włosami. – To jest kolejna stacja DHARMy?

<>

Charlie rozgląda się po wypełnionej zabawkami sali. Nie podoba mu się tu. Stanowczo. To nie przypomina kolejnej stacji, nie, nie, nie.
- Wracajmy – mówi do Claire. – Tu jest niebezpiecznie.
- Jak niebezpiecznie, Charlie – Claire oburza się i biega od puzzli do kolorowanek. Nagle przystaje i patrzy w jeden punkt.
Biegnie w tamtą stronę, z roześmianą twarzą i błyszczącymi oczyma.
Charlie patrzy, co ona robi.
Po drugiej stronie sali wyglądająca jak śmierć, ewentualnie jakaś towarzyszka z ćpanego życia Charliego, stoi kobieta i nachyla się nad wesoło uczącym się chodzić dzieciakiem.
- Och – wyrywa się Charliemu.
Cześć. Kolejny młody tatuś?
Charlie spogląda przerażony na faceta, który wygląda, jakby cudem wyszedł spod kosiarki. Mnóstwo blizn, oczy podkrążone z niewyspania, nos złamany w kilku miejscach.

<>

Szarlej wchodzi do jasnego budynku, przypominającego meczet, z szerokim uśmiechem i butelką wódki.
- Konstantynopol! – woła w uniesieniu. – Pijmy, bracia i siostrzyczki! Pijmy, bo Dies irae nadchodzi i nie będzie, kurde, dobrze!
Okazuje się, że Sun w tajemnicy przed Jinem nauczyła się także polskiego i teraz wszystkim tłumaczy mowę średniowiecznego przybysza.

<>

Sawyer pije, pije, pije. Ten alkohol Sharleya jest naprawdę niezły.
Po drugiej stronie stolika, doktorek wlewa w siebie kolejną porcję wódki. Sawyer czuje, że kręci mu się w głowie, a Jack wygląda, jakby dopiero zaczynał.
- Doktorku, nie ma co rozpaczać – nachyla się przez blat pokryty szachownicą. – Pieguskowi lepiej u Bena, jego wybrała, myślisz, że mnie to nie bolało?
Jack patrzy na niego przekrwionymi, czerwonymi oczami świnki morskiej i zaczyna płakać.
Sawyer daje mu buzi, z satysfakcją spostrzega, że doktorek już nie beczy.
- Zagramy partyjkę? – układa figury na szachownicy. – Jeśli ty wygrasz, prześpimy się u mnie, jeśli ja – u ciebie.
- Aaale, Sawyer – Jack robi dziwną minę, coś pomiędzy „eee?” a proszącą „tak, tak, zróbmy to!”. – My... Ja...
- "Kto śpi nie grzeszy, więc miła osobo, nie będzie grzechem, jeśli prześpię się z Tobą” – Szarlej pojawia się nie stąd, ni zowąd, a raczej spod ziemi. – Tak się gada u nas. To znaczy, w wielu miejscach, w których byłem po drodze tutaj, przyjaciele.
Klepie Jacka po plecach i puszcza oko do Sawyera.

<>

Mówię do, jak mu tam, Sayida?: Myślałem, że to się wreszcie skończy, jak poszedłem do Nieba.
Sayid kiwa głową i patrzy we mnie. Patrzy i słucha, nie czeka, żeby samemu coś powiedzieć. Czuję namiastkę „Mężczyźni razem do końca”.
Myślałem, że skończą się kolejne osobowości, Tyler Durden odejdzie i w ogóle. Chciałem, żeby moja córeczka mogła żyć w normalnym świecie. Ten zakład wydawał się odpowiedni. Ale nie, to nieprawda. Na plakacie naprzeciwko nas widzę Tylera. Między nami spaceruje pluszowy królik bez jednego oka. Ja znowu jestem chory, ja nie chcę tego. Ale poza tym zakładem nie ma już nic, Tyler się o to postarał.
Czuję, że przechodzę w babski szloch, więc przecieram oczy rękawem i patrzę na Marlę z Marlą Junior.
- Jak ty w ogóle się nazywasz? – nagle pyta Sayid.
Jestem ściśnięta dupa Joego.

<>

Desmond szpieguje. Obserwuje. Zapisuje.
Jack i Sawyer idą do pokoju Sawyera.
Sharley polewa wszystkim wódki. To butelka bez dna, czy jak?
Ten facet wyglądający, jakby miał spotkanie trzeciego stopnia z kosiarką, wypłakuje się Sayidowi.
Charlie całuje mnie po szyi.

<>

Imć Frodo Baggins czuł się oszołomiony. I to jest to zamorze? Jakiś budynek z namalowanymi palmami i mnóstwem dziwnych ludzi?
I królikiem bez jednego oka spacerującym pośród nich?
I bez absolutnie żadnego pożywienia?!
Nagle słyszy okrzyk radości.
Obraca się na pięcie w zwolnionym tempie...

<>

Mówię do Sayida: A żebym to ja wiedział. Jestem wszystkim i niczym. Jestem swoim Bogiem. Ludzie znają mnie jako Tylera Durdena. Na prawie jazdy napisali mi...
Wyciągam moje sfatygowane prawo jazdy i powoli odczytuję.

<>

- Dave! – wrzeszczy Hurley i biegnie do łysego człowieka w szlafroku.
Obok niego pojawia się Libby.
- Dave i Libby!
Hurley biegnie.
Frodo patrzy ze smutkiem i obrzydzeniem, jak grubas wpada w sidła i jakieś kosmiczne małpy zabierają go na liposukcję.

<>

Odczytuję Sayidowi moje nazwisko. Jak ono dziwnie brzmi.
Alvar Hanso.
Skąd on ma pistolet?
Następny zamachowiec. Oni nie dadzą sobie spokoju.
Pistolet w moich ustach. Nie wytłumiony.
A potem jest absolutny KONIEC.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 16:26, 31 Gru 2006    Temat postu:

W głooowie mi się kręci, ajajaj, ja chcę Szarleja, ja chcę do niebiańskiego wariatkowa!...
Chociaż nie. U nas na tej ziemi jest większe świrowo. Tak. Nie sądziłam, że da się połączyć Tolkiena z Lostami.
A jednak Wink
Wszystko można, wszystko można, buuu, koniec fikatoooonu Sad Ale może to i dobrze. Muszę wrócić do realu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:27, 31 Gru 2006    Temat postu:

Marzył mi się taki wielki crossover.
Wszystko da się połączyć, wszystko. Naprawdę. Jakbym sobie chwilkę pomyślałam, to bym tu wsadziła Asterixa, Michałka Wołodyjowskiego, Ryszarda Kapuścińskiego. Smile Kogo byście sobie zamarzyli, byłabym w stanie połączyć.
Ale to koniec fikatonu. Jak wskazuje ostatnie słowo. Narrator został uśmiercony.
Jestem łzą spływającą z oka Joego - jakby to powiedział.

(to, że ten fikaton się skończył, nie znaczy, że nie będzie można kiedyś rozpocząć nowego - poza tym, czekam na teksty 'spóźnione'. wierzę, że też się pojawią...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 17:33, 31 Gru 2006    Temat postu:

No, też bym chciała, żeby się pojawiły. Ale ja się na razie wstrzymuję z pisaniem dla rozrywki, bo czeka mnie tworzenie kobylastej pracy zaliczeniowej z Młodej Polski. Ech, szara rzeczywistość...
Dajcie mi wódki!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pon 14:25, 01 Sty 2007    Temat postu:

Powiem jedno - biedny Frodo Wink
Ori, zakręcona moja córko - kocham Cię. Za wyobraźnię, fanfiki i Charliego.
Charliego też kocham Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 2 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin