Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton: Aurora
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Wto 9:33, 10 Kwi 2007    Temat postu:

4.
Nigdy nie mogłam zabrać się za MW, choć kusiła mnie ze wszystkich stron.
Lubię Rolanda. Boże, czy ten człowiek nie ma sumienia?! Uczuć?! I tak go lubię, ogromnie. Przypomina mi czas, gdy oglądając filmy uważałam, że najważniejsze jest dobro ogółu i pojedyncza śmierć się nie liczy. Zimny, okropny Roland.
Bardzo kingowskie opowiadanie. Lubię zakończenia tego typu.
Ori, uwielbiam jak piszesz w ten sposób!!!

5.
Mogę mić zwierzątko?
He, he. To tak zazwyczaj zaczyna się negocjacje. Ja na miejscu Molly już zaczęłabym się bać Twisted Evil
O ile pomysł uważam za świetny, coś mi zgrzyta w wykonaniu. Sekunda.
Chyba to te powtórzenia. Część jest wyraźnie na swoim miejscu, żeby podkreślać, ale niektóre są po prostu... powtórzeniami. Na przykład ten 'szczur' w ostatniej jednostce.
To znaczy, mnie się tak wydaje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:53, 10 Kwi 2007    Temat postu:

No cóż, 5 prompt był pisany naprawdę na szybko i sama zdążyłam zauważyć, że połowa tekstu to 'szczur'. Gdybym siedziała nad tym 12 godzin, to może bym mogła wam powiedzieć, że to taki srodek artystyczny, idea, przesłanie, etc., etc., ale ja jestem dziecko dobre i prawdomówne i powiem tylko, że miałam mało czasu, większość czasu spędziłam nad wymyślaniem koncepcji, a duuuużo mniej nad samym tekstem.
Teraz się męczę nad promptem 6 i znowu mi idzie jak po grudzie Razz
O, a co do Rolanda - MW się czyta dosyć ciężko momentami. Straszne dłużyzny, szczególnie w końcowych tomach sagi. Do szału mnie doprowadzało to, że o 'końcu' Cuthberta i Alaina i jeszcze tam kogos (Jamiego?...) wiemy tyle, że 'coś tam na wzgózu Jericho'. Rolanda się lubi, bo inaczej się nie da, jednak ja tam zawsze wolałam Cuthberta, gdy się pojawiał.

Zresztą, jak widać, ja wolę zazwyczaj pisać o bohaterach, których lubię. Mogą być i cholernymi draniami, ale czasem właśnie za to ich lubię Wink
No, komentuję sama siebie, to powinno być zakazane. Amen.
(wraca do prompta 6)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 10:16, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Mówiąc szczerze, nawet nie zauważyłam powtózeń -_-" Choroba mi już chyba na mózg pada [no ale kto to widział, żeby oblaną nie być, a chorować? chore]

I podobało mi się, a jak! Percy'ego darzę mniej więcej brakiem jakichkolwiek uczuć, więc się nawet cieszę, że tak go mało. Molly ścierpię w małej ilości.
A Parszywek miodny! Znaczy - podoba mi się początek. O.

Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:51, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Prompt: [link widoczny dla zalogowanych]
Tytuł: Doskonałość
Fandom: Harry Potter+Lost
Występują: Desmond David Hume, Remus Lupin, Harry Potter
Spojlery: Losty 3 sezon, przyszłość w HP
Ilość słów: 898

Desmond siedział w barze.
Nie pamiętał zbyt dobrze, jak się tam znalazł, ale nic go to nie obchodziło. Przynajmniej na razie.
Przed nim stał kufel... czegoś. W każdym razie, zdawało się być napojem alkoholowym.
Naprzeciwko niego siedział jakiś dziwny facet, posiwiały, chociaż nie wydawał się dużo starszy.
Facet miał błyszczące, złotawe oczy, które wpatrywały się usilnie w Desmonda.
- Cześć – facet uśmiechnął się ciepło.
Desmond spojrzał mętnymi oczami na faceta.
- Cześć, bracie – nie bełkotał. To dobrze.
- Szkot? – facet rozpromienił się, a Desmond westchnął.
- A któżby inny – popatrzył smętnie w kufel. Odechciało mu się pić. Odechciało mu się tu siedzieć. – Potwór z Loch Ness, Maria Szkocka i takie inne.
Facet się nie odzywał, tylko patrzył.
Desmond westchnął i dopił napój. Wstał i ruszył ku wyjściu.
Na zewnątrz było zimno. Desmond ze zdumieniem zobaczył na horyzoncie kontury ogromnego zamku.
- To Hogwart – podskoczył, kiedy usłyszał obok siebie faceta. – Piękny, prawda?
- Tak, bracie, piękny zamek – zrozumiał, że nie tak łatwo będzie pozbyć się natrętnego towarzysza. – Jednak ja muszę już iść...
- Mogę cię odprowadzić – facet naciągnął na uszy grubą czapkę. – Jestem Remus, a ty?
Desmond zaczął się bać. Parę razy w życiu był podrywany w barach, ale nigdy tak nachalnie. Facet... Remus może nie wyglądał na silnego, może by mu się wymknął, ale pozory często mylą.
Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś przystanku, postoju taksówek i dopiero zauważył coś dziwnego. Nie było samochodów. Ani jednego. Jakiś koń, powóz, rower...
A Remus ciągle stał obok. Desmond popatrzył na przyjaźnie wyciągnięta rękę. Westchnął i uścisnął ją.
- Desmond Hume – cóż, raz kozie śmierć, najwyżej Remus okaże się poszukiwanym mordercą zboczeńcem, a za kilka dnia znajdą ciało Desmonda utopione w jeziorze. Ciekawe, czy Penny by się zmartwiła...
- Tak więc, Desmond, powiedz mi – stało się to, czego Des się obawiał. W oczach nieznajomego zabłysnęło szaleństwo. – Czemu wszystko zepsułeś?
Desmond zaczął przypuszczać, że majaczy. Przecież to nie mogło być normalne. Absolutnie nie. Za dużo pijesz, panie Hume, za dużo.
- Nie wiem, o co ci chodzi, bracie - odparł niepewnie i odsunął się z daleka od Remusa. – Nie znam cię. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie jestem. Widzę ten zamek pierwszy raz w życiu. Mam wrażenie, że przenieśliśmy się do średniowiecza. W tym barze piłem alkohol, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałem. Rozmawiam z jakimś świrem, albo to ja oszalałem...
Wyraz twarzy nieznajomego złagodniał.
- Nie jestem świrem – uśmiechnął się. – Może nie jestem zwyczajnym człowiekiem, ale na pewno nie jestem świrem. Jestem twoim przyjacielem, panie Hume.
Desmond jęknął. Czyli jednak wyląduje w jeziorze.
- Bracie, nie wiem, o co ci chodzi – zaczął mówić bez zastanowienia. – Nie jesteś w moim typie, jeśli o to ci chodzi. Nie mam pojęcia, czemu się do mnie przyczepiłeś. Nie mam o niczym pojęcia, niedługo mnie tu już nie będzie, kto wie, czy wrócę. Nie interesują mnie ludzie poznani na ulicy.
Znajomy cały czas się uśmiechał, na koniec zachichotał.
- Spokojnie, nie jestem tym, kim ci się wydaję.
- Więc kim? – zapytał nieco za głośno.
- Nieważne. Jutro nie będziesz mnie pamiętał – Remus wzruszył ramionami. – Tak zazwyczaj działają drinki ze Świńskiego Ryja. Jutro nie będziesz mnie pamiętał, ale wierz mi, niedługo twoje życie się zmieni. Wylądujesz na bezludnej wyspie, która wcale nie okaże się bezludną. Będziesz myślał, że oszalałeś, kiedy zaczniesz mieć przebłyski przyszłości.
- Chyba jednak wolałem cię uważać za zboczeńca – Des skrzywił się i spojrzał w niebo.
- Des, jestem wilkołakiem – Remus uśmiechnął się.
- Nikt nie jest doskonały... Co jesteś? – spojrzał na nieznajomego niepewnie. On oszalał. Naprawdę, ten facet oszalał.
Wizja zasilenia jeziora w sole mineralne przybrała na sile.
- Nikt nie jest doskonały, Desmond – facet spoważniał. – Wiesz, że zabijesz człowieka? Wiesz, że będziesz ratował narkomana? Wiesz, że będziesz polował na dziki? Wiesz, że...
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć – Desmond rozglądał się dokoła. – Ale jeśli faktycznie tak będzie, to na pewno się dowiem.
Ruszył w stronę, gdzie wydawało mu się, że może wyjść z miasteczka.
Facet ruszył za nim.
- No cóż, Desmond – Remus złapał go za ramię i obrócił ku sobie z niespodziewaną siłą. – Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś czarodziejem. Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie zostałeś poinformowany, ale to fakt. Nie masz różdżki, ale to nie problem. Na wyspie nie będzie ci potrzebna. Poradzisz sobie.
Desmond roześmiał się głośno. A to ci dopiero, nieźle. Jest czarodziejem. I co jeszcze? Naprawdę nazywa się Pegaz Andronikus, a w domu czeka na niego Penelopa, która jest żoną Odysa?
- Nie wierzysz mi – Remus pokiwał głową. – Nikt nie jest doskonały.
- Bracie, jedno mnie ciekawi – Desmond teraz się uśmiechał. – Po co mi to wszystko mówisz? Sam powiedziałeś, że jutro nie będę niczego pamiętał.
- Mogę się mylić.
- I?... – Desmond wiedział, że facet czegoś chce. Coś ukrywa.
- Pozdrów ode mnie Juliet – spuścił wzrok. – Ona zrozumie.
Remus odszedł. Desmond uśmiechał się smętnie.
- Nikt nie jest doskonały – mruknął, idąc w kierunku nadjeżdżającego motoru. – Szczególnie, jeśli chodzi o kobiety.
- Dokąd? – młody chłopak na motorze zdjął kask, spod którego wyjrzała rozczochrana czupryna i zielone oczy. Na czole miał brzydką bliznę w kształcie błyskawicy.
- Kierunek Edynburg – mruknął Desmond.
- Wsiadaj, też tam jadę – chłopak uśmiechnął się promiennie. – Moi przyjaciele biorą ślub, świetnie, prawda?
Desmond roześmiał się i wsiadł na wytarte siodełko.
- Nikt nie jest doskonały, bracie, każdemu może trafić się ślub – wcale nie wydało mu się dziwnym to, że motor uniósł się w powietrze.
W końcu był przecież czarodziejem, nie, bracie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Wto 17:01, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Cytat:
Wizja zasilenia jeziora w sole mineralne przybrała na sile.

/śpiewa fragment na dziwną melodyjkę/
Tak mi się jakoś przyplątał.
Z tym ślubem to święta prawda. I ostatnie zdanie- celne, morderczo wymierzone w czytelnika, oddające naturę Desmonda XD
A wogóle, Des czarodziejem? He,he, to, co tygrysy lubią najbardziej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:40, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Do kroćset, ómarłaś mnie!
Przy:
Cytat:
- Des, jestem wilkołakiem – Remus uśmiechnął się.
- Nikt nie jest doskonały... Co jesteś? –

padłam, a potem nie miałam już okazji wstać z podłogi.
Doskonały koncept! Des czarodziejem, a Juliet... Juliet też? W ogóle szalństwo, Losty z Potterem, to zdecydowanie lepsze niż alkohol Wink

Bombowe zakończenie fikatonu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:49, 01 Lip 2007    Temat postu:

Fikaton Słonecznikowy

Dzień 1

Prompt: Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu
Tytuł: Demon aniołowi wrogiem!
Fandom: „Dobry Omen” Gaiman&Pratchett
Występują: (cytat wg oryginału) Azirafal – anioł i antykwariusz na pół etatu, Crowley – anioł, który może nie upadł, lecz zsunął się odrobinę za nisko (koniec cytatu), Wojna
Ilość słów: 712


Kreta, XIV wiek p.n.e.

Mężczyzna w ciemnej todze sięgającej do kolan wszedł do pałacu. Szukał kogoś. Ot tak, bez większego powodu, zwyczajnie mu się nudziło. A na dodatek długa grzywka wpadała do oczu. Och, jak nie znosił starożytności! Czasami bywało śmiesznie, jak ktoś uznawał go za bożka. Przestawało być śmiesznie, jeśli ów bożek okazywał się być Złym Bożkiem i chmary ludzi rzucały w niego oszczepami. I kamieniami. Naprawdę nie lubił zmieniać powłoki.
Tak więc zapuścił grzywkę. Niewiele widział, ciągle swędziały go oczy, a ludzie i tak zawracali na niego uwagę. Ale teraz poszukiwał Azirafala.
Który właśnie uciekał przed hordą wściekłych tubylców. Jeden miał na głowie dziwną, złotą maskę. Jej grymas nie wyglądał zachęcająco.
Po chwili mężczyzna z grzywką zrównał się z anielskim uciekinierem.
Z naprzeciwka wpadła kolejna horda. Wyglądali gorzej niż pierwsi. Ubrani w źle oprawione skóry, ociekający wodą i wrzeszczący coś, co brzmiał „Psy, suki nieczyste! Niech wam deszcz od spodu spala ziemie i okrasza je wrzodem! Niech trąd was pochłonie, a wasze dzieci psi pożrą! To miejsce jest nasze!”.
- Coś ty zrobił?! – wrzasnął do przerażonego anioła.
- Crowley? Dawno się nie widzieliśmy – zamrugał niepewnie Azirafal. W tej samej chwili do nóg potoczyła mu się czyjaś głowa.
- Przepraszam – czerwonowłosa kobieta uśmiechnęła się olśniewająco, kastrując przy okazji jakiegoś Kreteńczyka.
Crowley złapał Azirafala za ramię i uciekli korytarzem z dala od bitwy. Czerwony strumień krwi podążał za nimi złośliwie.
Anioł zwolnił, uśmiechnął się do demona i wprowadził do sali pełnej glinianych tabliczek.
Crowley syknął. Wytrzeszczył oczy. Łzy bólu sprawiły, że odsunął grzywkę.
- Na miłość bo... sza... Niech to licho! – wyszeptał. – Zgłupiałeś, aniele? Co to ma niby być?
Azirafal podszedł do ławy, zdjął z niej dwie gliniane tabliczki i pokazał.
- Ludzie są wspaniali! – zawołał entuzjastycznie. – Patrz, to jest...
- Przekazałeś im proroctwo Susurry po anielsku? Nie wiem, po co my upadaliśmy, skoro wy wyrządzacie więcej szkód na ziemi – pokręcił głową z niesmakiem i poczuł, że znowu będzie musiał pogadać z Dołem. A może by tak upaść Azirafala? W gruncie rzeczy, nie był taki dobry, jak to by się od anioła wymagało. Pomagał takiemu jednemu Babilończykowi w spisywaniu kodeksu. Naprawdę, naprawdę zła robota. Znaczy dobra. Ale zła.
Poza tym – Crowley popatrzył zamyślony na rozanielonego towarzysza, ukazującego swą ekscytację poprzez uśmiech ukazujący lśniaco białe zęby – prawdę mówiąc, Azirafal za dużo myślał o sobie, niż o ludziach. Zazwyczaj pomagał sobie. Oczywiście, Crowley nigdy mu tego nie powiedział. Mówienie prawdy aniołowi w celu ulepszenia jego dobroci było dobre.
- Och, oni i tak go nie rozumieją – zmartwił się anioł, a Crowley poczuł nagłą ochotę by zachichotać. Czego, rzecz jasna, nie uczynił. – Szkoda, myślę, że polubię tego Julka. Według tego, co Surrura opowiadała, wcale nieźle sobie poradzi z barbarzyńcami. I...
Crowley załamywał ręce nad Azirafalem. Nie, tym na Dole nie spodobałaby się ta mania anioła. Kto normalny fascynuje się przepowiedniami? Tylko anioł może mieć takie hobby.
- Przejdź do sedna. O co w tym wszystkim chodzi? Ile zła wyrządzi to tym ludziom? – szybko zapytał, przerywając rozmyślania Azirafala o Juliuszu Cezarze. – Albo raczej dobra, biorąc pod uwagę twoją fuchę. Co ja mam zrobić, żeby to zepsuć?
Azirafal westchnął z żalem i spojrzał na Crowleya błagalnie.
- Czy choć raz nie możesz być miły? W końcu to ty do mnie przyszedłeś.
Crowley nie wiedział, co powiedzieć. Fakt. To on przyszedł. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił – przecież jest demonem. Demon nie może się stęsknić za swoim wrogiem.
Anioł patrzył na niego łagodnie.
Wrogiem?
- No cóż, to jest pismo anielskie – zaczął tłumaczyć Crowleyowi machając tabliczką w prawej ręce. – A to... trochę im pomogłem...
Druga tabliczka przedstawiała całkiem oryginalne krzaczki. Crowley pokiwał głową.
- Ach, pismo – stwierdził. – Czyli remis. Pismo przynosi zazwyczaj tyle dobrego, ile złego.
Uśmiechnął się krzywo do nagle pobladłego Azirafala. Znowu musiał pokonać chęć zachichotania.
Nagle poczuł, że anioł bierze go pod ramię. Crowley wiedział, że za dużo przebywa z ludźmi. Ale z tym szaleńcem... No cóż.
Prawdę mówiąc, miał wielu wrogów, ale ten był najlepszym z nich.
Gdyby demon i anioł mogli się zaprzyjaźnić...
Błyskawicznie odepchnął od siebie Azirafala. W miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się jego głowa, przeleciał oszczep.
- To nie był dobry uczynek! – zastrzegł na widok uśmiechu na anielskiej twarzy. – Lepiej stąd idźmy. Jakoś nie mam ochoty na tłumaczenie się Dołowi w kolejce po powłokę, że naraziłem się, ratując świrniętego anioła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 20:58, 01 Lip 2007    Temat postu:

Ja się tak nie bawię. Już od dawna mam chrapkę na Pratchetta, a nigdzie nie mogę go w tej mojej mieścinie dostać. Niech no ja tylko do Torunia pojadę... Ghrw.
Samo opowiadanie zabawne, uśmiałam się nawet. Podoba mi bardzo styl. KOjarzy mi się trochę z Listą życzeń E. Colfera. Ale to dobre skojarzenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 9:42, 02 Lip 2007    Temat postu:

Very Happy <- To jest najbardziej adekwatne przedstawienie mojej twarzy po przeczytaniu. A szczególnie tego zdania: Mówienie prawdy aniołowi w celu ulepszenia jego dobroci było dobre. Zuooooo!!!
Bardzo fajny tekst.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:53, 02 Lip 2007    Temat postu:

Dzień Drugi

Prompt: Moim zdaniem seks to jedna z najpiękniejszych, najbardziej naturalnych, najzdrowszych rzeczy, jakie można kupić za pieniądze.
— Tom Clancy
Tytuł: Pogróżki zdrady nie czynią
Fandom: Harry Potter
Występują: Harry Potter, Draco Malfoy
Spojlery: Po wojnie, zwyciężyło Dobro i bohaterowie sobie żyją, czasem w dziwnych związkach
Ilość słów: 404

Od autorki tego czegoś: miało inaczej wyglądać. Tak dziwnie ewoluowało. Nie wiem, jakim cudem z tego prompta mi wyszło to coś, ale wierzcie mi, że to przez prompta. Wink

- Jeśli bym miał cię kiedyś zdradzić... – Draco uśmiechnął się krzywo, wsuwając czule dłoń we włosy wybawcy czarodziejskiego świata. Harry popatrzył na blondyna uważnie i uśmiechnął się.
- Mhm?
- Zdradziłbym cię z Wiewiórą – szare oczy błyszczały. Harry mógł przysięgnąć, że oprócz rozbawienia dostrzegł też zazdrość. Gdyby to powiedział, Draco by odparł, że świat nie kręci się wokół niego i żeby nie bawił się w Trelawney. Harry roześmiałby się i go pocałował.
Ale Harry nic nie powiedział. Był ciekawy.
- Przecież nie lubisz Ginny – powiedział, ważąc słowa. – Na dodatek jest szczęśliwa z Zabinim, z tego, co wiem. Szybciej podejrzewałbym, że wybierzesz Hermionę. Albo Pansy. Albo jakiegoś miłego chłopca. Zawsze zaczynają ci świecić oczy, kiedy mówisz o bliźniakach. Więc dlaczego Ginny?
Draco zmrużył oczy i spoważniał.
- Byłeś z nią. Kochałeś ją. Ona kochała ciebie – wysyczał. – Nie wiem, czy nadal do siebie czegoś nie czujecie. Myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby nie wyczuć waszego skrępowania? Oboje zaczerwienieni jak w szóstej klasie, uciekacie od siebie wzrokiem, tobie trzęsą się ręce. To normalne między przyjaciółmi?
Harry postanowił nie odpowiadać.
Draco kontynuował.
- Poza tym... Kochasz mnie. Przynajmniej tak mówisz. Tak ci się wydaje – blondyn nie pozwolił sobie przerwać. – Więc... Do mnie i do niej coś czujesz. Przyznaj, to by zabolało. Taka podwójna zdrada. Myślę, że ona by na to poszła. Mógłbym jej zapłacić. Ta ruda ma w sobie pokłady złośliwości i z chęcią by się na tobie zemściła, Wybawco. Masz dziwny dar nie tylko do ratowania ludzi, ale i krzywdzenia. Jakby nie patrzeć, zabiłeś jej brata. Zostawiłeś ją i zacząłeś sypiać z wrogiem. Dziwi mnie tylko, że po tym wszystkim ona może cię nadal kochać...
Harry nagle poczuł się źle, bardzo źle. Odsunął się od Draco i schował twarz w dłoniach. Dlaczego nawet samo mówienie o tym go boli? Dlaczego...
Poczuł, że Draco podchodzi i tuli go do siebie.
- Przepraszam, nie chciałem... – chciałeś tego, oj, chciałeś, bardzo chciałeś. Dlaczego kłamiesz, Draco? Nie tak łatwo walczyć z naturą. Harry Potter, choćbyś go kochał, zawsze zostanie tym małym sukinsynem, który zniszczył twój idealny świat. Tak, zazwyczaj pamiętasz, że to było jednym z heroicznych czynów w drodze do uratowania świata przez czerwonookim świrem. Mały, egoistyczny Ślizgon jest częścią Dracona Malfoy’a, więc nie kłam, że to nieprawda!
Harry westchnął i przytulił mocniej blondyna.
- Nie mówmy już o tym – uśmiechnął się lekko, widząc zaskoczenie na bladej twarzy mężczyzny. – Przecież wiesz, że cokolwiek się stanie, i tak mnie nie zdradzisz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Pon 13:26, 02 Lip 2007    Temat postu:

Czy to jest Aurora,która nie wie co napisać? Ja iwedziałam po prostu że tak będzie, narzeka, że nic nie napisze, a potem pisze coś pierwsza.

dzień pierwszy: Kocham Crowley'a. Kocham. I chciałam nadmienić, że ksiażkę w połowie napisał niejaki Neil G., i była to moja pierwsza książka Neila G... No i podoba mi się pomysł ;P Pasuje do prompta jak ulał.

dzień drugi: o jezu. Ostatnio czytałam opowiadania "Draco + Harry" i nie jest to moja ulubiona rzecz na świecie. No ale. Opowiadanie samo w sobie jest niezgorsze :> Szczególnie to "Zdradziłbym cię z wiewiórą". I Harry zabił jej brata - Ronalda, czyżby?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pon 18:27, 02 Lip 2007    Temat postu:

Croooowley!!! Stęskniłam się za tym starym sukinkotem! Nie wiem nawet czy nie bardziej, niż za Azirafalem. Wiem jedno - ten duet uwielbiam w każdej postaci, a w Twojej, Ori, są przecudni ^^

A Draco i Harry... hmm, mój komentarz? Dobry slashyk nie jest zły Wink A naprawdę dobry slashyk to to, co Kirki lubią najbardziej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:23, 02 Lip 2007    Temat postu:

Kwik, kwiiik! "Dobry omen", moja ukoHana książka, mój ukoHany Crowley!
(zakwikanaradośniewzruszonamożliwościnormalnegowysłowieniabrak)
Pierwsze opowiadanie bombowe od początku do końca, się zakoHałam na blachę. I ta historia, achhh.

A drugie lepsze mniej.
Chociaż...

Dlaczego mi się Harry skojarzył z Lostowym Doktorkiem? Wink
(zejście maks)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:27, 02 Lip 2007    Temat postu:

Przypuszczam, że przez to męczennictwo Razz (przez ciebie mam wizję Doktorek/Sawyer)
No, ten dzisiejszy prompt mi całkiem nie podpadł, niestety. Więc wyszło takie melancholijno-slashowe cuś.

Ja też kocham Crowley'a. Azirafala też, ale w inny sposób Wink Jak dla mnie są Duetem Wszechczasów. Tym bardziej się cieszę, że Wam się podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 21:39, 02 Lip 2007    Temat postu:

Doktorek/Sawyer? Oj, chodzą takie ploty po wyspie (autoreklama - odsyłam do mojego dzisiejszego odcinka : ).
Nie wiem no, ale nie lubię slashy. Ten jest jakiś taki... dziwnie melamcholijny, aż mi się dziwnie zrobiło. Smutno jakoś tak. Chociaż...
Cytat:
Zdradziłbym cię z Wiewiórą

(:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 5 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin